JAKUB JABŁOŃSKI
Daliśmy sobie radę z zagrożeniem, ale problemu nie rozwiązujemy.
Donald Tusk miał pełne prawo wygłaszać uspokajające komunikaty w piątek przedferalnym dla mieszkańców Kotliny Kłodzkiej i południowej Opolszczyzny weekendem. Jest premierem, a nie jasnowidzem. Opierał się na prognozach wyspecjalizowanych instytucji, bazujących na zaawansowanych modelach matematycznych, sztucznej inteligencji, danych satelitarnych i skumulowanej wiedzy o pogodzie. Było pewne, że woda nadejdzie, ale w tamtym czasie nikt nie spodziewał się, że będzie miała skalę kolejnej powodzi tysiąclecia.
Fakt, że politycy Prawa i Sprawiedliwości akurat ten zarzut wyciągnęli pod adresem szefa gabinetu, świadczy o ich słabości intelektualnej i moralnej wątłości. Podobnie jak i inne miałkie pseudooskarżenia. Są chwile, kiedy publicystyczną zaciekłość trzeba odłożyć na bok, jeśli się aspiruje do przywództwa o rząd dusz. Nie ma co licytować się na metry sześcienne zbudowanych zbiorników retencyjnych i kilometry naprawionych wałów, jeśli nie ma się w tych szacunkach argumentów. Przebijanie – kilkukrotne – i tak zawrotnych sum na pomoc powodzianom zapowiedzianych przez Radę Ministrów nie wygląda na nic innego jak propagandowe zadęcie. A próby chwalebnego przypominania wydatków z Funduszu Sprawiedliwości na OSP są naigrywaniem się z rozsądku i logiki – wozy strażackie trafiały bowiem nie tam, gdzie istnieje szczególne ryzyko powodzi i pożarów, lecz do okręgów wyborczych obsadzonych przez kandydatów Suwerennej Polski.Zjednoczona Prawica z tej retorycznej potyczki wyjdzie z gębą pieniacza. Pomińmy ją więc milczeniem w dalszej części naszych rozważań... Cały artykuł, który "rzuca światło na odwieczny problem" na łamach tygodnika.