O tym, że obóz rządzący nie potrafi bronić prawdy o rzezi wołyńskiej oraz o grotesce polskiej dyplomacji Katarzyna Wilk-Wojtczak rozmawia z Tadeuszem Samborskim, politykiem PSL, doktorem nauk historycznych, dyplomatą, dziennikarzem, dwukrotnym posłem na Sejm RP, strażnikiem pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa na kresach II RP.
Przed nami 80. rocznica apogeum ludobójstwa, dokonanego przez OUN-UPA na ludności Kresów Wschodnich RP. 11 lipca 1943 r. banderowcy zaatakowali ponad 100 kresowych wsi, mordując ludność polską, rabując jej dobytek i paląc domostwa. Tak Krwawa Niedziela stała się symbolem tragedii narodu polskiego, rozgrywającej się w latach 1939-1947. Jej efektem było ok. 200 tys. ofiar tego ludobójstwa. Do dziś Polska i Ukraina nie potrafią osiągnąć porozumienia w sprawie oceny tej wspólnej, tragicznej historii.
Katarzyna Wilk-Wojtczak: Dlaczego tak jest? Na czym polegają różnice w postrzeganiu tej zbrodni?
Tadeusz Samborski: Podstawowa różnica w postrzeganiu zbrodni wołyńskiej przez Polaków i Ukraińców leży już na poziomie semantycznym. Podczas ostatniej konferencji w polskim episkopacie żaden z ukraińskich prelegentów nie użył do jej określenia słowa„ludobójstwo”. Natomiast przywiązanie strony ukraińskiej do pojęcia symetrii krzywd i ofiar jest dla nas nie do przyjęcia. W Ukrainie stawia się znak równości pomiędzy działaniami polskiego i ukraińskiego podziemia. Tymczasem po ukraińskiej stronie miała miejsce zorganizowana odgórnie czystka etniczna na ogromnym terytorium kilku województw. Podobnej operacji Polacy po prostu nigdy nie przeprowadzili. Wszystkie wypadki odwet umiały jedynie lokalny charakter.
Kolejna sporna kwestia dotyczy genezy wydarzeń. Po stronie ukraińskiej rozpowszechniony jest pogląd, że rzeź wołyńska była zemstą za to, że Polacy rzekomo spalili jakąś ukraińską wieś. Tymczasem pierwsze morderstwa dokonywane przez Ukraińców na Polakach miały miejsce już w pierwszych dniach września 1939 r. Dotyczyły przede wszystkim żołnierzy Wojska Polskiego z rozbitych oddziałów, ale też – co bolesne – Polaków uciekających z Polski centralnej na Kresy. Wyglądało to tak, że Polacy przychodzili po pomoc, prosili o nocleg ukraińskiego sołtysa. On tego schronienia im udzielał, po czym zbierał ludzi ze wsi i razem zarąbywali ich siekierami. Takie napady w dużej mierze były wówczas motywowane chęcią rabunku, ale też ideologią. Właśnie ideologia była czynnikiem decydującym, że ta zbrodnia osiągnęła tak ogromny rozmiar.Następna różnica dotyczy rozumienia tego, na ile zbrodnia wołyńska miała charakter zorganizowany. Po ukraińskiej stronie często pojawia się hipoteza, że w 1943 r. doszło do wybuchu antypolskiego buntu społecznego. Dopiero później do akcji włączyła się UPA i przekształciła żakierię w polsko-ukraińską wojnę, w trakcie której obie strony popełniły podobne zbrodnie. Ta teoria jest całkowicie oderwana od faktografii… Cała rozmowa na łamach tygodnika.