Wileński szczyt NATO zakończył się decyzjami przebudowującymi nasze bezpośrednie otoczenie. Witajcie w rzeczywistości, o której zapomnieliśmy na dobre trzy dekady!
Są ważniejsze konsekwencje dwudniowych narad przywódców trzydziestu paru państw niż to, na czym koncentrowano się w bieżących komentarzach: od lawirowania Erdoğana, dąsów Zełenskiego czy (niezauważalnej) roli Andrzeja Dudy. Zebrany w 90 klarownych punktach Komunikat szczytu rysuje nowy obraz świata, w którym będziemy teraz żyć.
Zimna wojna 2.0
Sojusz Północnoatlantycki wraca do swej pierwotnej roli – organizacji służącej obronie jego członków. Po rozwiązaniu Układu Warszawskiego i rozpadzie Związku Radzieckiego NATO próbowało odnaleźć sens swojego istnienia w walce z terroryzmem, bliżej niesprecyzowanymi zagrożeniami „nowego typu”, bezpieczeństwie energetycznym czy nawet walce o zachowanie klimatu. Atak Putina na Ukrainę, ponad pięćset dni temu, przypomniał wszystkim, po co jest ta organizacja.
Koniec z „jazdą na gapę”, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Tzw. dywidendę pokojową – umożliwiającą łatwy rozwój i szybkie podwyższanie komfortu życia obywateli dzięki redukcji wydatków zbrojeniowych – chowamy, przynajmniej na chwilę, do lamusa. Dwa procent PKB na obronność stały się nie celem (przez wielu niespełnianym), lecz absolutnym minimum. Będziemy się teraz zbroić, nieustannie ćwiczyć na poligonach, inwestować w badania i rozwój nowoczesnych rodzajów oręża. Pocieszające jest, że ponieważ to wspólny wysiłek – wyjdzie taniej; a także, że jeśli wykażemy się konsekwencją i nie dopuścimy do odbudowy potencjału Moskwy – pewnie za jakiś czas można będzie poluzować tę politykę. Tego oczywiście w komunikacie nie napisano. Kluczowe będzie zaciągnięcie szczelnej kurtyny między Zachodem a Rosją oraz wywarcie presji na kraje pozaeuropejskie (Chiny, Indie, Iran), by nie udostępniały Kremlowi nowoczesnych technologii, bez których broń jest dzisiaj niewiele warta... Cały artykuł na łamach tygodnika.