Większość rozważań poświęconych Ukrainie, publikowanych w ostatnich dwóch tygodniach przez amerykańskie media, dotyczy realnej możliwości nuklearyzacji konfliktu. Jako czegoś, co może nastąpić niemal z dnia na dzień.
„Szanse na deeskalację są bliskie zeru. Putin wie, że nie może oddać podbitych terytoriów, przegrać wojny i wciąż być uznawanym za lidera Rosji” –twierdzi znany komentator Robert Baer, były członek kierownictwa CIA. „On się znalazł w potrzasku. Będzie atakował. Moi informatorzy w Rosji są przekonani, że zdecyduje się na zastosowanie broni jądrowej”. Przedstawiciele rządu USA publicznie ostrzegają Putina; Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Bidena, mówi o „okropnych konsekwencjach”. W tym samym tonie wypowiada się sekretarz stanu Antony Blinken: „Jeśli Rosja przestanie walczyć, wojna dobiegnie końca; jeśli Ukraina przestanie – przegra”. Ostrzega Putina przed„straszeniem” użyciem broni jądrowej. Biden apeluje do prezydenta Rosji: „Nawe to tym nie myśl. Nawet nie myśl. To zmieni oblicze wojny jak nic innego od czasów II wojny”. Oficjele amerykańscy celowo mówią o „katastrofalnych konsekwencjach”ogólnikowo; zwą to „strategiczną niejasnością”. Putin nie może wiedzieć, co go czeka. Z drugiej strony, Biden, Blinken i Sullivan zapewniają, że w bezpośrednich rozmowach ze stroną rosyjską wyrażają się precyzyjnie i dobitnie. Publicznie w ten sposób wyraził się gen. David Petraeus, były dowódca z Iraku i dyrektor CIA.Powiedział, że w odwecie za użycie broni jądrowej USA zniszczą siły rosyjskie w Ukrainie i zatopią Flotę Czarnomorską. Jest drugim z kolei generałem, który wyraził taką opinię… Cały tekst na łamach tygodnika.