„Polska albo będzie chrześcijańska, albo jej nie będzie…” – rzekł minister edukacji Przemysław Czarnek i za pomocą publicznych pieniędzy zamienia oświatę w katechezę.
Wśród dzieł ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka budzącym największe kontrowersje jest Lex Czarnek. To nowelizacja prawa oświatowego, która wróciła do Sejmu, po tym jak zawetował ją Andrzej Duda. Tym razem jednak projekt ustawy złożyła grupa posłów PiS. Zakłada on m.in. znaczne upolitycznienie szkół, ograniczenie możliwości realizacji edukacji domowej, rozszerzenie możliwości i kompetencji kuratorów oświaty, ograniczenie roli dyrektorów placówek i utrudnienie działalności organizacji pozarządowych w szkołach. Co oznacza, że pod rządami kuratorów pokroju Barbary Nowak polska szkoła będzie przypominać bardziej salkę katechetyczną niż placówkę oświatową.
Magisterka z Biblii
Czarnek wraz ze swoimi najbliższymi doradcami w składzie m.in.: ks. Pawłem Bortkiewiczem (wykładowcą z Torunia, publicystą TV Trwam i Radia Maryja),Mieczysławem Rybą (historykiem KUL, publicystą Radia Maryja), Teresą Krasowską (z Katedry Chóralistyki UMCS, aktywistką walczącą z Marszami Równości), Wojciechem Gizickim, Jakubem Koprem (socjologami z KUL) i ks. Waldemarem Cisłą (teologiem UKSW) bardziej przypomina ministerstwo magii niż edukacji.
Niemal każde jego działanie wiąże się z podporządkowywaniem oświaty religii.Niemal natychmiast po objęciu stanowiska (19 października 2020 r.) Czarnek zaprezentował projekt Pakietu Wolności Akademickiej, modyfikujący regulacje dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej naukowców. Główny punkt dokumentu zagwarantował nauczycielom akademickim „wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych”. I tak nawiedzeni wykładowcy, np. negujący ewolucję, mogą bezkarnie naruszać prawo studentów do rzetelnej wiedzy… Cały tekst na łamach tygodnika.