Duda jaki jest, każdy widzi. O Andrzeja tu chodzi, odgrywającego rolę prezydenta RP. Słowo „odgrywającego” jest jak najbardziej na miejscu, bo od przenośni tu daleko, a do analogii blisko.
„Znakiem firmowym” Dudy Andrzeja stały się jego słynne miny i pozy; od początku sprawia wrażenie chłopca, który dostał ulubioną zabawkę i cieszy się nią „jak dziecko”. Duda wyżywa się w swoim wyobrażeniu o tym, jak zachowuje się „wielki człowiek”, „wielka postać historyczna”. Bez wątpienia liznął nieco wiedzy historycznej i wiedzy tej nadaje kształt swojej fantazji. W jego minach można więc rozpoznać jednocześnie np.wyobrażenie Juliusza Cezara (motyw „dumnego czoła”), Mussoliniego („imperialna warga”), niektórych prezydentów USA z ich gestem twarzy, polegającym na zaciśnięciu warg i podniesieniu podbródka z dodatkiem lekkiego uśmiechu oczu (mina przyjazne go równiachy), ale też i poślad maniery mimicznej Hitlera z jego srogo-monumentalnymi minami oraz długimi pauzami podczas przemówień i upajanie się upojeniem słuchaczy.Kolejne przydatne tu słowo to „upojenie”. Duda wyraźnie upaja się swoimi przemowami, swoim tubalnym głosem i dobrą dykcją, choć z dodatkiem irytującej maniery wydzierania się, jakby przemawiał bez mikrofonu. On cieszy się, że przemawia, choć treściowo uprawia na ogół tzw. pustosłowie. Wygląda to nie tylko na radość z samego przemawiania, lecz radość z faktu, że „jest prezydentem”. W „Karierze Nikodema Dyzmy” (a między jego karierą a karierą bohatera powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza występuje modelowe podobieństwo) jest scena, w której Dyzma, przebywający jako ważny gość w Koborowie, w majątku aferzysty Kunickiego, spogląda w lustro mówiąc do siebie z samozachwytem:„Do czego człowiek doszedł!”. Można odnieść wrażenie, że Duda Andrzej nadal nie może się nacieszyć niespodziewaną karierą, która w 2015 r. wpadła mu w ręce „jak ślepej kurze ziarno”… Cały artykuł na łamach tygodnika.