Kto wygra wybory parlamentarne w województwie lubelskim, zwanym bastionem PiS? Pytanie to zadaliśmy profesorowi politologii z UMCS oraz mieszkańcom regionu.
Województwo lubelskie ma bardzo specyficzne położenie. Na odcinku 165 km graniczy z Białorusią, krajem wybitnie nam nieprzyjaznym, a na odcinku 285 km z Ukrainą – krajem zaprzyjaźnionym, ale w stanie regularnej wojny, którą toczy z innym nieprzyjaznym Polsce krajem, Rosją. Czy wspomnienia chaosu wywołanego w regionie falą uchodźczą, spowodowaną wybuchem wojny, będą mieć wpływ na wynik przyszłorocznej elekcji do parlamentu? Wygląda na to, że nie. Wątku tego nie poruszył nikt z moich rozmówców.
Na Lubelszczyźnie PiS z każdymi wyborami poprawia swój wynik. W 2015 r. w dwóch okręgach wyborczych: lubelskim i chełmskim zagłosowało na tę partię ponad 395 tys.wyborców. W 2019 r. otrzymała już 550 tys. głosów. Jak będzie w tym roku?
– Teraz mamy do czynienia z wieloma zmiennymi, które mogą warunkować zachowania wyborcze – mówi „FpM” prof. dr hab. Marek Pietraś, dyrektor Instytutu Nauk o Polityce i Administracji lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS). – Istotnym czynnikiem, determinującym postawy wyborcze, będzie czas. On niekoniecznie może działać na korzyść obozu rządzącego, który zawsze dysponując możliwościami ekonomicznymi był w stanie poprzez rożne działania motywować do udziału w wyborach i zmieniać preferencje wyborców. Biorąc jednak pod uwagę czynniki wewnętrze, generujące poczucie niepewności: wysoki poziom inflacji, podziały, rozczarowanie społeczne i kontekst międzynarodowy, może to nie być już takie łatwe. Z perspektywy dnia dzisiejszego uważam, że w Lublinie może wygrać opozycja. Tutaj jest nieco inny sposób myślenia o rzeczywistości niż w małych miasteczkach i wsiach. Tam prawdopodobnie wygra PiS – wyjaśnia profesor.
(…) – Oczywiście, że wygra PiS – bez namysłu odpowiada strażniczka graniczna z Dorohuska. – My śmiejemy się z tych wszystkich plusów PiS, ale wielu mieszkańcom Lubelszczyzny odmieniły one życie. Po raz pierwszy ktoś im coś dał. Nie myślą o inflacji, drożyźnie. Psioczą na PiS, ale mają w ręku pieniądze: 500+, trzynastą emeryturę, wyższą płacę minimalną. Nie zrezygnują z tego. Boją się, że jak przyjdzie nowa władza, to im zabierze – mówi... Cały tekst na łamach tygodnika.