Taki tytuł może wyglądać paradoksalnie i wątpliwie wobec powszechnie znanych diagnoz o jego słabnięciu, a jednak...
Trzyma się mocno jak te „Chińczyki” z pierwszej sceny „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, z rozmowy Czepca z Dziennikarzem. Laickie, sekularne i antyklerykalne tanki, które tak hałaśliwie i buńczucznie rozgrzewały się podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej rycząc wniebogłosy, nawet nie to, że ugrzęzły w narodowym błocie, lecz nawet nie wyruszyły w bój. Taki jest bilans półrocza, które niebawem upłynie od powołania koalicyjnego rządu z premierem Tuskiem na czele.
Tak sformułowany tytuł może brzmieć paradoksalnie i wątpliwie także w obliczu ogólnie praktykowanej narracji o laicyzacji polskiego społeczeństwa i wręcz zmasowanej laicyzacji młodego pokolenia. Laicyzacji wynikającej z rozwoju nowoczesnej, obcej mitom religijnym świadomości, dynamicznego rozkwitu nowoczesnych mediów kształtujących psychikę młodych ludzi inaczej niż chciałby Kościół katolicki oraz z powodu powszechnie znanych schorzeń, „grzechów” i przestępstw: od pospolitego materializmu i chciwości, po zbrodnie klerykalnej pedofilii. Jednak Kościół trzyma się tak mocno nie z mocy własnej, lecz z powodu słabości i uległości tych, których wyborcy wybrali 15 października 2023 r., bo uwierzyli w ich wyborcze deklaracje, że wreszcie uporządkują relacje między państwem a Kościołem w duchu nowoczesnego sekularyzmu, odetną watykańskie namiestnictwo w Polsce od państwowego kurka budżetowego, a przynajmniej ograniczą do poziomu rozsądnego, możliwego do zaakceptowania. Na dobrą sprawę żadne z powszechnieznanych obciążeń państwa i społeczeństwa nie zostało uchylone… Cały artykuł na łamach tygodnika.