Już wiele miesięcy przed wyborami dawało się wyczuć słabą obecność tego czegoś, co przed wszystkimi polskimi wyborami od początku transformacji po 1989 r. było dojmująco obecne. Tym czymś był „głos Kościoła”, katolickiego rzecz jasna.
Trudno bowiem nie pamiętać retorycznych, agresywnych wzmożeń kościelnych hierarchów i ich silnej obecności w mediach przed każdymi kolejnymi wyborami, zwłaszcza parlamentarnymi i prezydenckimi. Listy pasterskie, stanowiska Prezydium Konferencji Episkopatu Polski inne tego rodzaju dokumenty były oczywistością. Przestały być.
Rachityczna fala
A przecież na początku wyborczego roku 2023, wczesną wiosną, wydawało się, że„będzie tak jak było”, zwłaszcza że właśnie tej wiosny doszło do zadymy medialno-politycznej wokół Jana Pawła II w związku z ujawnieniem jego odpowiedzialności za krycie pedofilii i afer seksualnych w Kościele kat. Przyjęta przez Sejm z inicjatywy PiS uchwała„w obronie dobrego imienia Jana Pawła II” miała być w zamyśle partii rządzącej falą, w której spora część działaczy upatrywała szans, że uniesie ich ku zwycięstwu.
Zapowiadano uroczystości, w tym „marsz miliona” w rocznicę śmierci papieża i inne związane z jego postacią. Planowano cykl polityczno-religijnych wydarzeń, których zwieńczeniem miał był Dzień Papieski 16 października, „the day after” po wyborach.Jednak z wiary aparatczyków PiS w to, że JPII spełni rolę wehikułu pomocnego w skutecznym osiągnięciu zwycięskich wyborów niewiele wyszło. Nie doszło do „marszu miliona”, ale też żadne z planowanych rocznicowych wydarzeń nie odbiło się echem wykraczającym poza minimalne zaledwie, rutynowe zainteresowanie mediów. Żadne wielkie oburzenie z powodu „znieważania czci” JPII nie odniosło skutku, bo po prostu takiego oburzenia nie było. Co znamienne, ogłoszone zamysły PiS, włącznie ze wspomnianą sejmową uchwałą, nie spotkały się z wyraźnym odzewem ze strony Kościoła… Cały artykuł na łamach tygodnika.