Rada Polityki Pieniężnej niespodziewanie gwałtownie obniżyła stopy procentowe. To element kampanii wyborczej, bo poza tym nic nie uzasadnia cięcia o tak radykalne jskali. Tymczasem jednego dnia, w „supersobotę”, wszystkie partie ogłosiły swoje obietnice wyborcze.
Adam Glapiński, wieloletni przyjaciel prezesa PiS (osobisty i polityczny), od dawna zapowiadał jesienną obniżkę stóp. Miałaby ona nastąpić, gdyż – jak wieszczył – wskaźnik inflacji będzie jednocyfrowy. I to byłoby wątpliwe: inne banki centralne, jak np. w USA czy strefie euro, wciąż podwyższają stopy, mimo że inflacja jest tam o połowę niższa niż u nas.Pech szefa NBP polegał na tym, że oficjalne dane za sierpień wykazały 10,1 procent; awięc jego własne kryterium nie zostało spełnione. Jednak obniżka w październiku niemiałaby sensu. Za mało czasu, aby wyborcy nabrali przekonania, że władze opanowały sytuację i teraz już będzie z górki, ku lepszemu. Musiał połknąć język; a raczej podjąć się karkołomnego dowodu, że dziesięć z małym ogonkiem to już jest jedna cyfra…
(…) Długo zapowiadana konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości w Końskich(w których wedle magicznego zaklęcia ponoć wygrywa się wybory) okazała się klapą.Kaczyński pobił swój obecny rekord długości stania przy mównicy i snucia opowieści – mówił ponad godzinę, nie porywając jednak nawet rozsiadłych na fotelach „tłustych”działaczy. A co dopiero najbardziej wytrwałych telewidzów! I już zupełnie –niezdecydowanych wyborców. Było o rodzinie (tradycyjnej, jak najbardziej), narodzie, bezpieczeństwie itp. – hasła, które słyszymy przy każdej podobnej okazji…
(…) Koalicja Obywatelska położyła na stół listę nie ośmiu, lecz stu obietnic. To nic nowego, dokładnie to samo zrobiło porozumienie Lewica i Demokraci w 2007 r. Opracowana przez Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Borowskiego, młodych liderów SLD i nosicieli opozycyjnego etosu z dawnej Unii Demokratycznej setka rzeczowych zobowiązań dała temu komitetowi 13,15 proc. głosów; ale punkt startu ugrupowań z przetrąconym i skrzydłami był oczywiście zupełnie inny…
(…) Lewica uzupełnia ten wykaz o prawa i przywileje pracowników, np. siedmiogodzinny dzień pracy, prawo do „odłączenia się” (nieodbierania po godzinach telefonów od przełożonych) i 35-dniowy urlop. Gorzej znów z Trzecią Drogą, której oferta dla przedsiębiorców wydaje się, jak i wcześniejsze fragmenty jej programu, nadmiernie skoncentrowana jedynie na detalach. To podejście nie chwyta, nie porywa. Jeśli ktoś ze znaczących graczy ryzykuje nieprzekroczeniem progu, to cały czas PSL z Hołownią… Cały artykuł na łamach tygodnika.