Mimo wahnięć w sondażach, los wciąż sprzyja demokratycznej opozycji. Jeśli po najbliższych wyborach nie przejmie ona władzy, stanie się to wyłącznie na jej życzenie.
Wyniki kolejnych badań opinii publicznej od razu wywołały popłoch w szeregach czterechsił zamierzających objąć rządy późną jesienią. I – obawiam się – zniechęcenie, niewiaręoraz demobilizację wśród ich wyborców. Prawo i Sprawiedliwość ponownie wysunęło sięna czoło stawki, Platforma Obywatelska stanęła w miejscu lub zanotowała drobny spadek– i to mimo aktywności Donalda Tuska, niestrudzenie przemierzającego Polskę wposzukiwaniu straconego poparcia. Mniejsze formacje balansują w okolicy to kilku, to ciutpowyżej dziesięciu procent, niekiedy niebezpiecznie zbliżając się do wyborczych progów.To jednak tylko ilustracja obecnej sytuacji. Warto oczywiście zastanowić sięnad przyczynami lekkiego złapania wiatru w żagle PiS i Konfederacji oraz utraty noszeniaprzez pozostałą opozycję. Korekty do kampanijnych strategii trzeba wprowadzać w raziewystąpienia zdarzeń zasadniczo wpływających na warunki gry. Jednak panika nie jestdobrym doradcą.
Okoliczności póki co pozostają generalnie niezmienne: mamy bardzo wysoką inflację – i wiemy, że jesienią nadal będziemy ją dotkliwie odczuwać, pieniądze z UE nie płyną, wojna w Ukrainie się toczy. Próby wymyślenia nowych podziałów na razie pozostają bezskuteczne, nawet Jan Paweł II jak dotąd nie okazał się zbawczym (dla prawicy)argumentem.
Na dodatek PiS napotyka trudności w kluczowych dla siebie obszarach. Mogą one, jeśli opozycja będzie potrafiła je wykorzystać, ostatecznie dobić potwora... Cały artykuł na łamach tygodnika.