Ma 75 lat, ale wygląda na dużo młodszego. Poeta, wzięty pisarz, publicysta, dziennikarz, filozof, lingwista, tłumacz, dyplomata. I to co najważniejsze: szpieg. I tonie byle jaki – jest legendą polskiego wywiadu.
Dariusz Cychol, Krzysztof Lubczyński: Proces demaskacji własnej agentury w tzw.raporcie Macierewicza uczynił nasze służby niewiarygodnymi wśród sojuszników i potencjalnej agentury. Czy jako oficer wywiadu poczuł się pan zdradzony przez własny kraj? Jak na to, co się z panem stało, reagowali prywatnie znajomi z innych służb?
Tomasz Turowski: Po dekonspiracji mnie przez IPN ze znacznym udziałem dziennikarza, któremu „nadano sprawę”, Cezarego Gmyza, mogłem się tak poczuć. Władza miała na podorędziu masę frazesów o patriotyzmie, ale nie przekuwała ich w fakty. Niestety, nie mogę na ten temat wiele powiedzieć, bo w grę wchodzi m.in. czynny oficer wywiadu. Jeśli chodzi o reakcje znajomych, to wcale nie były prywatne, lecz jak najbardziej oficjalne.Przywołam reakcję ambasadora Jamesa Casona, byłego szefa Sekcji Interesów USA w Hawanie i starszego inspektora Departamentu Stanu USA po czym mera Coral Gables, jednego z najbogatszych miast na Florydzie. Cason napisał: „Drogi Tomaszu, Ty i Twój personel w ambasadzie w Hawanie byliście przyjaciółmi dzielnych kubańskich dysydentów i członków rodzącego się społeczeństwa obywatelskiego, a także mojej misji, ściśle współpracując z Sekcją Interesów, szukając wsparcia moralnego i logistycznego dla kubańskiej opozycji w czasach, gdy tego typu działania stanowiły osobiste ryzyko dla osób zaangażowanych”. List kończy tak: „Żałuję, że w tym czasie nie było większej liczby ambasadorów, którzy mieliby odwagę stanąć za tym co słuszne”. I jeszcze fragment o postrzeganiu Polski jako „bananowego” kraju: „Mam nadzieję, że to rozstrzygnie sprawę.Pozdrowienia od Twojego przyjaciela Jamesa Casona, ambasadora”…. Cała rozmowa na łamach tygodnika.