Śląsk cierpliwie czeka i wierzy, że Donald Tusk dotrzyma danego słowa.
„Zadeklarowali my, chopie, że my sōm Ślōnzoki. I co sie okozalo? Poloki pedzieli, żeŚlōnzokōw niy ma! Niy ma! Poradzisz to spokopić?! Jo rozumia, że ftoś może niy wierzićwe podciepy i utopce. Ale we Ślōnzokōw? No to fto jo, chopie, tak po prowdzie je?!” – pyta retorycznie bohater kryminalnej komedii „Kōmisorz Hanusik”, jednej z coraz liczniej pojawiających się w ostatnich latach książek pisanych w całości po śląsku.
A może nie retorycznie? Może po ośmiu latach otwartej wrogości prezentowanej przez PiS wobec wszystkich (nie tylko etnicznych) mniejszości, nadszedł czas, by odgrzać temat i w końcu uregulować status największej mniejszości zamieszkującej Polskę?
Kaszubskie inspiracje
W przyszłych podręcznikach wiedzy o Śląsku zapewne znajdzie się wzmianka o„deklaracji radzionkowskiej”. Chodzi o marcową obietnicę Donalda Tuska, że w ciągu stu dni od przejęcia władzy ślōnsko godka otrzyma status języka regionalnego. Zgodnie z ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym, taki status ma jedynie mowa Kaszubów. Dlaczego Ślązakom tak bardzo zależy na dopisaniu ich godki do ustawy? Zgodnie z zapisami Europejskiej Karty Języków Regionalnych i Mniejszościowych, gwarantuje to ochronę języka, chroni jego użytkowników przed dyskryminacją (której Ślązacy doświadczali od pokoleń), a także umożliwia kultywowanie go w szkołach. Przykład Kaszubów, gdzie ponad 20 tys. uczniów pozostaje w systemie edukacji regionalnej, pokazuje, że dziś to właśnie szkoły, a nie rodzina, pozostają miejscem, gdzie przekazywane jest dziedzictwo kulturowe… Cały artykuł na łamach tygodnika.