– Myślę, żeby umieścić tu dziadka – mówię do pensjonariuszki Domu Pomocy Społecznej w Poniatowie. – Proszę tego nie robić bliskiej osobie! – niemal krzyczy seniorka i nerwowo rozgląda się, by sprawdzić, czy nikt z personelu nie słyszy.
W Polsce w różnego typu placówkach – domach pomocy społecznej, ale też zakładach opiekuńczo-leczniczych czy pielęgnacyjno-opiekuńczych, mieszka nawet 100 tys. osób z niepełnosprawnościami. „Nawet”, bo dokładnych danych nie ma. Tragiczną sytuację osób w podeszłym wieku i niepełnosprawnych tam przebywających obnażyła pandemia COVID-19.
W kwietniu 2020 r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zgłaszała Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej problemy personelu z zapewnieniem należytej opieki osobom przebywających w tych ośrodkach. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) stwierdziła, że nadzór państwa sprawowany nad tego rodzaju placówkami jest pozorny. W ocenie izby, stanowi to efekt zaniedbań wojewodów oraz nieadekwatnych do potrzeb i nieprecyzyjnych przepisów.Problem jednak istniał już wcześniej.
„Zdarzają się agresja werbalna, straszenie, naruszanie nietykalności cielesnej czy niedopuszczalne dyscyplinowanie. (…) Są placówki, które w żadnym przypadku nie powinny być miejscem zamieszkania dla osób niesamodzielnych, wymagających całodobowej opieki, bo są to po prostu zwykłe noclegownie czy „agroturystyki”. Oczywiście wśród nich są także placówki o wysokim standardzie, ale też takie, które nie chcą albo nie umieją właściwie opiekować się mieszkańcami. Tymczasem państwo reaguje dopiero na wyraźny sygnał o konfliktach czy nadużyciach” – czytamy w raporcie Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur Biura Rzecznika Praw Obywatelskich z lipca 2017 r.
W 2018 r. Komitet Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ sytuację w polskich DPS-ach określił jako „krytyczną stagnację”… Cały tekst na łamach tygodnika.