Czasami dobrze jest jak coś ma cztery nogi, ale kiedy gust się komuś odmieni, dobrze posiadać tylko dwie. W Polsce gusta zmieniają się często i diametralnie.
Ostatnio jednak to odwrócenie daje o sobie boleśnie znać. Kolejny raz okazało się, że Jasna Góra to miejsce szczególne. Tym razem biskup Antoni Długosz postanowił wytłumaczyć wiernym, że w miłości bliźniego nie mieści się przyjmowanie uchodźców, a chłopcy bejsbolowcy na granicy działają słusznie i trzeba się za nich modlić (czyt. str. 2).
Jasna Góra stała się brunatna. Specjalnie to nie dziwi, bo religijnemu fanatyzmowi bliższy jest totalitaryzm niż demokracja i praworządność. Czasami jednak zadziwia, jak bardzo jaskrawa jest ta asymetria.
Obraz dumnego Polaka
Grzegorz Braun, fanatyczny religiant żyjący nienawiścią, zrobił naprawdę dużo, żeby trafić za kraty. Przypomnę tylko atak na świece chanukowe i kobietę, która nie chciała dopuścić, by znieważył symbol jej religii, napad na lekarkę w Trzebnicy, haniebne wypowiedzi w Jedwabnem, a ostatnio negowanie istnienia komór gazowych w Auschwitz. Zadziwia, że jest jeszcze na wolności. Słowa o „polskich obozach koncentracyjnych” oburzają wszystkich, ale nikt stanowczo nie reaguje, gdy chory z nienawiści człowiek buduje obraz Polaka antysemity. Jeśli chcemy być postrzegani za granicą jako ludzie przeciwni nazizmowi, rasizmowi i rani nas świadomość, że naziści właśnie na naszym terenie postawili Auschwitz, symbol koszmaru, dobrze by było przeciwstawić się złu.
Obóz, który został założony pod Oświęcimiem to miejsce przerażające. Ma się wrażenie, że naziści, z sadyzmem charakterystycznym tylko dla nich, zadrwili z ofiar swojej zbrodni.Tuż za bramą szumi rzeka, śpiewają ptaki, a w obozie wieczna cisza – rampa kolejowa, komory gazowe, piece kremacyjne, baraki. Wszędzie ślady okrutnych tortur i śmierci.
Żydzi zwożeni z całej Europy nie mieli szans na przeżycie tylko dlatego, że ludzie z nienawiści zakwalifikowali ich jako gorszych. Negowanie holokaustu to zbrodnia nienawiści, kolejna drwina z osób, które doświadczyły tortur i okrutnej śmierci. To namawianie współczesnych, by nie przejmowali się cudzym cierpieniem, odrzucili jakiekolwiek relacje o charakterze humanitarnym i etycznym... Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.