Bywa taki czas, że pojedynczy ludzie, a nawet całe grupy społeczno-zawodowe niewiadomo dlaczego i po co czują nieodparty przymus publicznego zademonstrowania swojej głupoty. I choć jest to szkodliwe społecznie, państwo pozostaje głuche i nieme.
W tym roku bez fajerwerków, a wręcz w grobowej ciszy minęła 10. rocznica aktu strzelistego polskich lekarzy-katolików, którzy nie dość, że często ze szkodą dla pacjentów korzystają z klauzuli sumienia, to jeszcze podpisali się pod absurdalną, szkodliwą, żenującą, a fragmentami wręcz humorystyczną Deklaracją wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej. Nie wiadomo, czy była to głupota, czy koniunkturalizm, bo wprawdzie rządziła jeszcze koalicja PO-PSL, ale wiał już wiatr przemian i nadciągał zblatowany z klerem drugi kaczyzm.
W 2014 r. katoprawicowe media trąbiły z zachwytem, że już ponad 3 tysiące niczym nieprzymuszonych lekarzy, pielęgniarek i studentów medycyny poczuło wolę bożą, która nakazała im upublicznienie swoich katolickich przekonań. I w odpowiedzi na list otwarty dr Półtawskiej, wypichcony z okazji kanonizacji polskiego papieża, zadeklarowali przedkładanie prawa bożego nad stanowione w III RP. Kuriozalny, przygotowany przez Półtawską dokument jest w założeniu „votum wdzięczności dla Boga i dla Jana Pawła II”.Deklaracja składa się z wyrytych w kamieniu (sic!): preambuły, sześciu punktów i epilogu.Kamienne płyty, wzorowane na Mojżeszowych z dziesięcioma przykazaniami, oraz zwój z podpisami zostały złożone na Jasnej Górze. Lista wciąż uaktualnianych podpisów jest w internecie. Do dzisiaj dotrwały 2 282 podpisy, co oznacza, że pierwotnie podawana liczba była zawyżona lub że prawie tysiąc sygnatariuszy wróciło do rozumu. Podpisani, wśród których jest 41 profesorów, stanowili wprawdzie nie więcej niż 2 proc. lekarzy, a obecnie jeszcze mniej, ale nie zmienia to faktu, że stanowią zagrożenie dla tysięcy pacjentów.Preambuła jest zwięzła: „Nam – lekarzom – powierzono strzec życie ludzkie od jego początku…”. Zastanawia jedynie, dlaczego lekarze chcą strzec jedynie życia, a niezdrowia, co jest ich zawodowym obowiązkiem. Jeśli choroby uznają za dopust Boży i leczyć ich nie chcą, zasadne jest pytanie, po co szli na medycynę i w jakim celu wykonują swój zawód... Cały felieton na łamach tygodnika.