Ludzie wierzą lub nie wierzą, a jak wierzą to w to, co chcą. Absolutnie nie może się to wiązać z „pewnością”, bo pewność jest zaprzeczeniem wiary, a sama wiara często nie ma też nic wspólnego z rozumem. Tak po prostu jest i tyle. Dlaczego? –nie próbujcie zrozumieć, bo to największa tajemnica wiary…
Bywa, że wiara w coś kompletnie odjechanego może służyć czemuś bardzo realnemu, na przykład zgromadzeniu majątku, zdobyciu kolejnych praw lub nawet władzy. W takim samym stopniu dotyczy to kościołów jak i polityki, bo mechanizm jest ten sam. Można więc wierzyć w nieomylność Kaczora, prawdomówność Morawieckiego, geniusz Glapińskiego, uczciwość Obajtka albo milion samochodów zasilanych chrustem; wolna wola.
Można też wierzyć, że cud prawosławnej Matki Boskiej przyczyni się do zwycięstwa POnad PiS. Zaskakujący przykład? No, cóż…
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami i kilkoma pustyniami mieszkał sobie pewien piękny młodzieniec. Człowiek ów był bogaty, ale bezdzietny. W 2004 r. wybrał się z żoną na wycieczkę do Syrii... Cały tekst na łamach tygodnika.