Gdyby media życzliwe Zjednoczonej Prawicy rozumiały co publikują i wierzyły w to, ich kwiat dziennikarstwa powinien się zdobyć na zbiorowe samobójstwo. Niestety, na to się nie zanosi.
Teza ta prowadzi do kilku możliwych wniosków, z których udało mi się sformułować trzy(choć dopuszczam możliwość istnienia innych). 1. Nie rozumieją rzeczywistości, czyli piszą głupio, bo są idiotami. 2. Doskonale rozumieją, ale sami nie wierzą w swoje „dzieła”,bo są zakłamanymi złamasami. 3. Bycie złamasami i/lub idiotami nie przeszkadza im kreować się na „sprawiedliwych patriotów”, bo z hasła „Bóg, honor, ojczyzna”, wykreślili„honor”.
Wielokrotnie przestrzegałem wszystkie strony polskiego sporu politycznego przedszafowaniem słowem „szpieg”. To nieprzyzwoite i dalece niehonorowe określać nim każdego, kto inaczej postrzega rzeczywistość. Wznoszenie hasła „Wołyń, pamiętamy!” nie znaczy, że jest się szpiegiem W. Putina. Podobnie jak stwierdzenie „potępiam rosyjską napaść na Ukrainę” nie musi oznaczać, że wypowiada je agent W. Zełenskiego. Tak jak posiadanie chińskiego telefonu nie kwalifikuje kogoś do zaliczenia w poczet wrogów USA,a siedzenie na meblach z IKEI nie przesądza o homoseksualizmie tego, kto się na nich ułożył. Dalej. Szczere wypowiadanie się na temat „dorobku” A. Macierewicza nie znaczy, że ktoś z automatu jest zwolennikiem D. Tuska, a nawet jeśli tak jest, to wcale nie musi popierać tego, co robi W. Kosiniak-Kamysz. Podobnie jak krytyka T. Rydzyka albo opijstwa S. Głódzia nie przesądza o czyimś ateizmie, a ateizm nie jest równoznaczny z popieraniem W. Putina. Logiczne? Jeśli tak, to kontynuujmy... Cały felieton na łamach tygodnika.