Lecąc do Chin, zawsze zabierałem przynajmniej dwie pary spodni. Jedną na wjazd i drugą, znacznie szerszą w pasie, na wyjazd. Bo w Chinach zawsze też jadłem.Jadłem, bo gdziekolwiek jestem, lubię próbować lokalnych dań i trunków. A w Chinach lokalnych dań, i trunków też, jest ci pod dostatkiem.
Dodatkowo jedzenie w Chinach to nie tylko zabijanie głodu. To przede wszystkim styl i filozofia życia. Dlatego tam dobre jedzenie oznacza konsumpcję pokarmów, i trunków też, w dobrym towarzystwie. Czasem towarzystwo bywa smaczniejsze niż serwowane danie. I trunki też.
(…) Byłem w Chinach tym razem w Chengdu, stolicy prowincji Syczuan, i kilku pobliskich miastach. Potem spędziłem jeszcze dni parę w Kunmingu, stolicy sąsiedniej prowincji.Zacząłem od uczestnictwa w światowym Media Cooperation Forum on Belt and Road.Przyleciało na niego ponad 120 dziennikarzy i publicystów z całego świata. Przede wszystkim z Afryki, Azji, Ameryki Środkowej i Południowej. Nie było nikogo z USA, Wielkiej Brytanii i Kanady. Nie było też reprezentacji Indii i Filipin. Przedstawiciele Europy, zwłaszcza tej uważanej za Zachód, stanowili frekwencyjną mniejszość. Dość elitarny klub.(…) Choć w czasie debat plenarnych rosyjscy dziennikarze prezentowali spokojne, prokooperacyjne wypowiedzi i postawy. Najżwawiej i najgłośniejszymi słowotokami walczył ze światową dominacją USA, z ohydną biurokracją brukselską i totalitarną Unią Europejską lider delegacji węgierskiej Dávid Bencsik. Młody, żarliwy, ideowy. Taki orbanowski hunwejbin. A prywatnie sympatyczny kompan do pogaduch i sporów... Cały felieton na łamach tygodnika.