Było ich tak dużo, że trudno wybrać największe, najbardziej spektakularne czy najgłupsze. W dodatku, co w oczach jednych jest porażką, inni mogą uznać za sukces, bo każdy wybór jest subiektywny.
Kiedyś powszechne było powiedzenie „jak cię widzą, tak cię piszą”, ale nie od dziś wiadomo, że wszystko zależy od sympatii. Jak cię nie lubią, tak cię obsmarują, że nie zostawią ani suchej nitki, ani kamienia na kamieniu i tak pogonią kota, że nie będzie co zbierać. Obok artystów, sportowców, celebrytów, najbardziej narażeni na publiczne porażki są politycy, a że mało kto ich lubi, paparazzi tylko czekają na okazję złapania któregoś na gorącym uczynku lub w niekomfortowej sytuacji. Najbardziej pożądane są stany upojenia alkoholowego i słodkie tête-à-tête z kochanką lub kochankiem, ale żeby zrobić z igły widły nie trzeba wiele. Czasem wystarczy kieliszek w ręce lub głupia mina. Im wyższego konia ktoś dosiada, tym jego upadek jest atrakcyjniejszy medialnie, więc bardziej wart opisania i pokazania. Klasa ludowa, zwana dawniej ludem pracującym miast i wsi, jest żądna krwi, jak kiedyś widzowie walk gladiatorów. A z braku błękitnej, domaga się krwi polityków z pierwszych stron gazet, bo o innych – oprócz rodziny znajomych – mało kto wie, że w ogóle żyją.
Kto znał stoczniowego elektryka Wałęsę, Andrzeja Dudę zanim został prezydentem, bankstera Morawieckiego, czy wójta Obajtka z gminy Pcim? Kto usłyszałby o broszkach burmistrzyni Brzeszcz, gdyby nie były dumnie wpięte w klapy jej premierowskich żakietów? Przysłowiowy pies z kusą łapą nie zainteresowałby się leżącym na przystanku pijaczkiem, gdyby nie był to pisowski poseł Przemek Czarnecki, syn Ryszarda, obecnie szukający minionej sławy u boku Marianny Schreiber, z którą – jak przystało prawdziwym katolikom – żyją w „białym związku” dopóki oboje nie dostaną rozwodów. A czy skandal z dyplomami kupowanymi w Collegium Tumanum (obecnie już niepokalana aferami Uczelnia Biznesu i Nauk Stosowanych Varsovia), budziłaby emocje, gdyby nie była to kuźnia pisowskiego desantu na rady nadzorcze spółek skarbu państwa? Ostatnio sprawa przycichła, bo rektor sprzedawał fałszywe dyplomy każdemu, kto zapłacił, a znanym nazwiskom z rabatem. Wielu prominentów z różnych partii jest zainteresowanych ukręceniem łba aferze, ale nie aferzystom... Cały felieton na łamach tygodnika.