Puste ośrodki adaptacyjne, 2 osoby do obsługi 4 tys. wniosków o wizy repatriacyjne, popsute komputery w konsulatach, niewypłacanie zasiłków – tak zarządów PiS wyglądała pomoc osobom wywiezionym na Wschód w czasach stalinowskich. W tym samym okresie – bez sprawdzenia, a nawet pod dyktando polityków – wydano 366 tys. wiz dla obywateli państw muzułmańskich i afrykańskich.
– Mimo wzniosłych deklaracji zawartych w preambule ustawy o repatriacji, system odpowiedzialny za te działania okazał się niewydolny. Przyczyną tego stanu rzeczy były ciągłe braki finansowe, problemy organizacyjno-kadrowe oraz bierność organów państwowych w przeciwdziałaniu tym ograniczeniom – mówił tuż po 24. rocznicy (9 listopada) uchwalenia ustawy o repatriacji prezes Najwyższej Izby Kontroli (NIK) Marian Banaś.
W ocenie NIK, przy obecnym tempie organizacji osiedlania repatriantów w Polsce (ok. 684 osoby rocznie) proces przyjazdu do ojczyzny zainteresowanych powrotem naszych rodaków i ich potomstwa, zaledwie 15,2 tys. osób, może zająć 22 lata. Czyli – prawie kolejne pokolenie…
„Możecie na nas liczyć”
Zanim w 2015 r. partia Jarosława Kaczyńskiego objęła władzę, rząd PO zwiększył rezerwę celową na pomoc dla repatriantów z 14 mln do 30 mln zł na 2016 r. Poseł Michał Dworczyk na specjalnie zwołanej z tej okazji konferencji prasowej mówił, że „byłoby to dobrą informacją, gdyby nie trzy fakty obnażające prawdziwe intencje PO”. Twierdził, że intencje te miały być kwestią wizerunkową, a nie rzeczywistą chęcią pomocy rodakom na Wschodzie. Dworczyk wskazywał wtedy, że w latach 2008-2014 do budżetu wróciło ponad 16 mln zł niewykorzystanych środków przeznaczonych na repatriację... Cały, wstrząsający artykuł na łamach tygodnika.