Raport MON rozpocznie proces dekonstrukcji kłamstwa smoleńskiego, które było swoistym paliwem zasilającym trzy zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych i dwa w prezydenckich.
Antoni Macierewicz raczej na pewno zawędruje na salę sądową i pewnie wyjdzie z niej jako skazaniec. Niezależnie od tego powinien też stanąć przed Trybunałem Stanu.
Wypadek
Pierwsze sondaże, w których sprawdzano stosunek Polaków do przyczyn katastrofy w okolicy nieczynnego wojskowego lotniska „Siewiernyj” pod Smoleńskiem w 2010 r.,wykazały, że w teorię zamachu wierzy kilka (bodaj 8) procent respondentów. Już ta liczba była zadziwiająca. Wydawało się, że wszystko jest absolutnie jasne. Przebieg zdarzeń w sposób kompetentny i niepozostawiający wątpliwości ustalili eksperci od badań przyczyn wypadków lotniczych z komisji Jerzego Millera: Lech Kaczyński przyjechał na wojskowe Okęcie spóźniony; załoga była nieprzygotowana do lądowania na zamkniętym lotnisku, słabo wyposażonym w urządzenia nawigacyjne, na którym z kontrolerami lotów trzeba było komunikować się po rosyjsku; kapitan nie był w stanie odmówić lądowania w warunkach zagrażających bezpieczeństwu; a ówczesny prezydent nie mógł się zdecydować na odlot na lotnisko zapasowe, bo zniweczyłoby to plan rozpoczęcia jego kampanii na rzecz reelekcji ceremonią w rocznicę zbrodni katyńskiej.
Wcześniej do podobnych, w gruncie rzeczy, wniosków doszła okryta u nas złą sławą komisja rosyjska, na której czele stała Tatiana Anodina. Ponieważ na obszarze postradzieckim samoloty spadały relatywnie często, miała ona praktyczne doświadczenia w badaniu podobnych przypadków. W odróżnieniu od polskiej komisji pominęła tylko rolę rosyjskich kontrolerów, którzy po prostu nie zamknęli lotniska. Oczywiście mogli to zrobić ale wiedzieli, że chodzi o wizytę głowy państwa, z którym na dodatek właśnie rozpoczynał się (po raz kolejny) proces trudnego pojednania. Kto zna Rosję, wie, że dla tych dwóch oficerów nie mogło to być łatwe... Cały artykuł o tym, że "mit smoleński" znalazł się na śmietniku historii na łamach tygodnika.