Bez echa przeszła informacja, że premier Mateusz Morawiecki powołał na stanowisko dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB) Marka Kubiaka.To już drugie podejście tego dżentelmena do dyrektorskiego stołka.
Kubiak to ciekawa postać. Za pierwszych rządów PiS zrobił zawrotną karierę awansując z zastępcy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej (PSP) w Koninie na komendanta wojewódzkiego w Poznaniu, by potem zostać komendantem głównym PSP.Gdy do władzy doszła Platforma Obywatelska, ówczesny szef MSWiA Grzegorz Schetyna odwołał Kubiaka ze stanowiska. Posłowie PiS stanęli w jego obronie, twierdząc, że jest wybitnym fachowcem o wysokich kwalifikacjach zawodowych i moralnych. W 2009 r.,mając 45 lat, Kubiak był już tak wyczerpany pracą, że przeszedł na emeryturę (tzw. emerytura mundurowa przysługuje po przepracowaniu 15 lat – przyp. Ł.C.). Zajął się polityką. Od 2010 do 2018 r. był radnym PiS i wiceprzewodniczącym rady powiatu w Turku, gdzie PiS współrządziło.
Gdy Antoni Macierewicz zażyczył sobie, aby władze powiatu przekazały nieodpłatnie Wojskom Obrony Terytorialnej budynek byłego domu dziecka (wartości ok. 5 mln zł),Kubiak stanął na wysokości zadania popierając absurdalne żądanie. Na nic zdały się argumenty opozycyjnych radnych, że takie działanie jest niezgodne z prawem i podpada pod kodeks karny. Najbardziej rozsierdziło Kubiaka stwierdzenie jednego z radnych, że gdy w Polsce nastanie praworządność, winni działania na szkodę powiatu poniosą odpowiedzialność. Oburzony stwierdził, że w Polsce przestrzegane są prawo i sprawiedliwość, zaś oponenta nazwał terrorystą politycznym… Cały artykuł na łamach tygodnika.