Jest szansa na to, że rozpoczynający się rok będzie wyjątkowo zabawny.Przynajmniej tak jak miniony.
Wiecie na czym polega najpopularniejsza obecnie zabawa patriotyczna? Najpierw patriota chowa się za immunitetem, potem za chorobą, a na końcu za granicą. Szukającym ukrywającego się patrioty kibicuje zazwyczaj większość społeczeństwa, a przeszkadzają organizacje nieprzychylne ludziom, takie jak Kościół katolicki. Nie ma nic dziwnego w tym, że obywatele szukają bezpieczeństwa za granicą. Nie dziwi, że pomaga im w tym Kościół Chrystusowy. Historycy II wojny światowej posługują się terminem Rattenlinien (niem. „szczurze szlaki”), określającym trasę przerzutu największych zbrodniarzy hitlerowskich z Europy do Ameryki Południowej. Biegła ona z Insbrucku przez Alpy do Tyrolu Południowego, dalej do Rzymu i Watykanu, a stamtąd do portu w Genui i dalej do Argentyny, Chile, Ekwadoru. Do tej pory nie znamy pełnej skali tego zjawiska, ale wiadomo, że tylko w Argentynie zidentyfikowano 180 zbrodniarzy. Albo inaczej – wiernych marzących o królestwie Chrystusa i świecie wolnym od Żydów.
Nie znam marzeń byłego ministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, ani nie twierdzę, że odpowiada za czyjąś śmierć, bo nie mam na to dowodów. Skoro jednak związał się ślubami z jedną z najpotężniejszych organizacji międzynarodowych, jak raz kościelną, skoro nie wyparł się jej, ani ona jego, mam prawo przypuszczać, że jego promotorzy z Opus Dei (łac. Dzieło Boże) – ci, którzy go ukształtowali i wskazali mu ścieżkę kariery – wiedzieli o jego migracyjnych planach. Wiedzą też, za co jest w Polsce ścigany – za wyprowadzanie państwowych pieniędzy, które mu powierzono i kierowanie ich do kościelnych „dzieł”... Cały felieton na łamach tygodnika.