Kochani Czytelnicy, książka wciąż jest znakomitym prezentem pod choinkę, więc w tym roku daję Wam Encyklopedię „Białych Plam”, która sukcesywnie zaśmiecała półki księgarń i bibliotek w latach 2000-2008.
Będzie w pigułce, bo raczej nie znieślibyście 20 tomów po 320 stron każdy, napisanych okaleczoną polszczyzną, zawierających kłamstwa i zwyczajne bzdury, podlane obłudą i górnolotnym, klerykalnym bełkotem, jak przystało autorom, którymi są wykładowcy KUL.
W szczytnym zamierzeniu autorów i wydawcy (POLWEN) dzieło miało prostować postsocjalistyczne kłamstwa, dać świadectwo prawdzie i ubogacić (sic!) narodową kulturę.Dobór haseł i zestaw autorów, wśród których są m.in. Ryszard Bender, Maciej Giertych, Jerzy Robert Nowak, Jan Żaryn, Leszek Żebrowski i kilkunastu księży, gwarantuje niezłą jazdę. Potwierdzała to reklama w tygodniku „Niedziela”, zapewniająca, że opracowanie jest w 100 proc. uczciwe i kompetentne.
Wstęp zaczyna się ab ovo, czyli od wyjaśnienia, skąd pochodzi słowo encyklopedia, co nie pozostawia złudzeń, że i reszta będzie łopatologiczna. Dalej jest nieporadne językowo i intelektualnie wyjaśnienie „białej plamy”: „Plama występuje na czymś, ale nie należy do tego czegoś, coś sobą przesłania; biała plama to puste miejsce”. Wg redakcji, metafora białych plam pojawiła się dość niedawno w dyskursie społecznym. Jest to pierwsze z kłamstw, od których w Encyklopedii aż się roi (czyt. str. 32). Żądanie likwidacji białych plam pojawiło się oficjalnie już w postulatach „Solidarności” w latach 1980-1981, a B. Szacka poświęciła im opracowanie „Białe plamy jako problem socjologiczny” (w: „Historia i wyobraźnia”, W-wa 1992). Metaforę białych plam autorzy Encyklopedii tłumaczą jako usuwanie prawdy i/lub wprowadzanie na jej miejsce półprawd, czyli fałszu, co zubaża i wypacza dorobek minionych pokoleń. Za białe plamy winią PRL (błędnie datując jej powstanie na 1944 zamiast na 1952 r.) i cenzurę, która ze względów ideologicznych zakazywała rozpowszechniania pewnych informacji lub je przeinaczała, choć są ważne dla historii Polski i kultury. Chodzi o ludzi, dokumenty i wydarzenia wymazane nie przez zapomnienie czy zaniedbanie, ale świadomie i celowo... Cały, ostatni w tym roku felieton na łamach tygodnika.