Patrzmy na walki w Ukrainie także pod kątem wniosków na przyszłość dla bezpieczeństwa Polski.
(…) odpowiedzią jest projekt ustawy o obronie – a jakże, musi brzmieć patetycznie –Ojczyzny. Rząd przyjął go w dniu, kiedy Władimir Putin ogłosił uznanie niepodległości dwóch zbuntowanych regionów Donbasu i wysłał do nich wojskową „bratnią pomoc”. Trzy dni później druk sejmowy miał już nadany numer (co oznacza, że została uruchomiona machina legislacyjna), a zaraz potem opozycja została poddana presji, by nowe prawo przyjąć bezzwłocznie, bez istotnych poprawek, a najlepiej przez aklamację.Myliłby się ten, kto chciałby wyrazić uznanie za szybki refleks. To ten sam dokument, który wicepremier do spraw bezpieczeństwa Kaczyński, przysypiając na konferencji prasowej, oraz minister obrony Błaszczak zaprezentowali jesienią ubiegłego roku. Wówczas miał to być pretekst do odejścia prezesa PiS z rządu. Obecność w składzie gabinetu najwyraźniej mu ciążyła i go nudziła. Żeby nie wyglądało to na rejteradę, jacyś PR-owcy wymyślili obudowanie przewidywanego ustąpienia Kaczyńskiego rzuceniem na stół kobylastego(450 kart samych przepisów, łącznie ponad pół tysiąca stronic!) aktu prawnego. Nikt tego nie potraktował poważnie. Teraz nagle otworzyło się okno możliwości, by to dopiąć, wykorzystawszy marketingowo i podgrzewając skrajnie napiętą atmosferę, a pewnie licząc także na wzrost notowań w sondażach.
Oczywiście treść ma się nijak do tego, co się dzieje na realnym polu walki zaraz za naszą wschodnią granicą. Można nawet uznać, że to ten sam sposób myślenia, który stoi za strategicznymi koncepcjami Władimira Putina: ważna jest ilość, a nie jakość, szykujemy się na bitwy, jakie pamiętamy w czasów II wojny światowej, inwestujemy w pancerne zagony. Specyficznym pisowskim wkładem w to podejście jest nadawanie szczególnego miejsca Wojskom Obrony Terytorialnej, wydzielonym z ogólnej struktury armii, bez końca dopieszczanym. To dziecko Antoniego Macierewicza przeżyło swojego ojca, dawno już zapomnianego.
A szkoda! Nie powinniśmy odpuszczać przewin pierwszemu ministrowi obrony „dobrej zmiany”. To on doprowadził do sytuacji, kiedy Polska faktycznie stała się bezbronna.Powyrzucał dowódców najbardziej doświadczonych i zaprawionych w bojach (Afganistan, Irak), generałów zastąpili pułkownicy, którzy w odróżnieniu od poprzedników nie mieli gdzie powąchać prochu. Zdemontował wywiad i kontrwywiad wojskowy, przez co nasze władze – co widać jak na talerzu – nie mają zielonego pojęcia o procesach zachodzących w rosyjskich siłach zbrojnych. Nie przewidzieliśmy zagrożenia wojennego, chyba nawet mieliśmy ograniczone zaufanie do przewidywań amerykańskich aż do momentu, kiedy potwierdziły się w całej rozciągłości. Zerwał kontrakt na caracale i polska armia do tej pory pozbawiona jest śmigłowców. Marynarka Wojenna praktycznie nie istnieje…. Cały tekst na łamach tygodnika.