Bezczelne zachowanie prezydenta Andrzeja Dudy w związku z bezprawnym ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika świadczy o tym, że „Długopis” nie cofnie się przed niczym, aby tylko zadbać o interes swojego środowiska politycznego.
W tym kontekście warto przypomnieć sprawę sprzed kilkunastu lat. Oficjalnie ułaskawiał wtedy prezydent Lecha Kaczyński, a Duda, który był prezydenckim ministrem – jak wiele na to wskazuje – brał w tym udział i zacierał ślady skandalicznej (choć zgodnej z prawem)decyzji o ułaskawieniu. Gdyby prokuratura wykazała się większą determinacją, Duda być może trafiłby na ławę oskarżonych, a nie na najwyższy urząd w RP.
Zaginione dokumenty
Afera wybuchła, gdy prezydentem był Bronisław Komorowski, który przeprowadził audyt spraw ułaskawieniowych po poprzedniku. Okazało się, że Kaczyński ułaskawił Adama S.,wspólnika w interesach Marcina Dubienieckiego, czyli swojego zięcia. Nie to jednak było najbardziej bulwersujące, ale fakt, że w Pałacu Prezydenckim zaginęła dokumentacja tej sprawy.
Chodziło o cztery dokumenty, które były kluczowe dla podjęcia decyzji o ułaskawieniu Adama S. przez Lecha Kaczyńskiego: notatkę zawierającą informację na temat okoliczności sprawy; notatkę na temat wyroku, jaki otrzymał i uzasadniającą tzw.uproszczony tryb postępowania o ułaskawienie, bez zasięgania opinii sądu; notatkę dotyczącą końcowego wniosku o zastosowanie prawa łaski oraz stanowiska wskazującego podstawy do uwzględnienia wniosku skazanego o ułaskawienie. Kwity te zostały przygotowane przez podwładną Dudy na jego polecenie i na dokumentach państwowych, sygnowanych jego nazwiskiem. Powinny być też przez niego podpisane.Udało się odnaleźć jedynie ich komputerowe wersje, ale bez podpisów Dudy.
Dlaczego dokumenty zaginęły? Przesłuchiwany w prokuraturze Krzysztof Łaszkiewicz, minister w Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, zeznał: „Trudno mi ocenić, w jakim celu ktoś mógłby ukrywać lub usuwać dokumenty, których zaginięcie ujawniono, ale biorąc pod uwagę, że w sprawie występował zięć prezydenta, można przypuszczać, że ktoś nie chciał, żeby został jakiś ślad, jak to było z tym ułaskawieniem”… Cały artykuł na łamach tygodnika.