Po uchwaleniu ustawy o Państwowej Komisji do badania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo RP od stoczenia się w otchłań prawdziwej dyktatury jesteśmy zaledwie o krok; może nawet bliżej – pół kroku, ćwierć, a może tylko o stopę…
Płonne okazały się nadzieje niektórych, że ustawę tę zawetuje prezydent – albo choć skieruje ją w trybie prewencyjnym do sparaliżowanego Trybunału Konstytucyjnego. Podpis złożył naprawdę niezwłocznie, już drugiego dnia roboczego po podtrzymaniu tego aktu prawnego (wobec odrzucającej go uchwały Senatu) przez Sejm. Wysłanie ustawy do TK w tzw. trybie następczym nie wstrzymuje jej wejścia w życie.
Pośpiech, z jakim zostało to uczynione, wskazuje, że Andrzej Duda otwarcie włączył się w kampanię po stronie PiS. Kierował się wyłącznie rozważaniami stricte politycznymi: temu, że Konstytucję i ład w Rzeczypospolitej ma za nic, dawał wcześniej wyraz wielokrotnie.
Najwyraźniej za priorytet uznał względny komfort w ostatnim półtora roku prezydentury, pewny w razie utrzymania się u władzy obecnej ekipy. Widocznie niewystarczająco mocno nacisnęli na niego Amerykanie. Chyba jednocześnie odpuścił sobie marzenia o zdobyciu choćby drugorzędnego stanowiska międzynarodowego po zakończeniu kadencji.Izolowani na świecie i kompromitująco nieudolni w dyplomacji pisowcy nijak mu w tym nie pomogą.
Podjął duże ryzyko: jeśli rządy przejmie demokratyczna koalicja, nie będzie miał co liczyć na jakąkolwiek pobłażliwość. Wbił Donaldowi Tuskowi sztylet prosto w oko, a ten ma dobrą polityczną pamięć… Cały artykuł na łamach tygodnika.