Mając pokaźne, lecz brzydkie koryto, bardziej opłaca się je przemalować niż wyrzucić.
Obecnej władzy zaczęło się podobać państwo stworzone przez PiS.
Dekadę temu, kiedy jeszcze nikomu w PiS nie śniło się, że obejmie władzę, Marek Suski opowiadał, że na państwowych stołkach, z nadania PO i PSL, zasiada około 8 tys. osób.Po 2015 r. całe to towarzystwo zostało wymiecione, a ich posady błyskawicznie objęli ludzie Zjednoczonej Prawicy.
Zwycięzca bierze wszystko
Najsmaczniejsze konfitury były w spółkach skarbu państwa. Po roku liczbę pisowskich nominatów szacowano tam na 500 osób, by po kolejnym skonstatować, że jest ich już tysiąc. Następne dwa lata spowodowały, że nikt już nie liczył, bo wszystkie osoby merytorycznie zajmujące się działaniem firm państwowych zostały wysiudane ze stołków i pozostając przy takim samym wynagrodzeniu, zajmowały się tym, żeby poszczególne firmy działały. Zarządy, dyrekcje i rady nadzorcze oraz zdecydowana większość menedżmentu była związana z władzą. Pobieżne szacunki pokazywały, że PiS przemnożyło liczbę podaną przez Suskiego razy trzy. Pojawiły się instytucje, w których, żeby zostać kierowcą, też należało mieć rekomendację działacza partii Kaczyńskiego... Cały artykuł na łamach tygodnika.