Z Pawłem Łysakiem, reżyserem, dyrektorem Teatru Powszechnego w Warszawie, rozmawia Krzysztof Lubczyński.
Mijając Teatr Powszechny w Warszawie można zobaczyć baner z napisem: „Teatr, który się wtrąca”. No i wtrącił się ostro, ciągle będącym w repertuarze sceny i ciągle budzącym protesty spektaklem „Klątwa” na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego,.W 1995 r. protestowano z krzyżami i różańcami pod kinami wyświetlającymi film „Ksiądz”,a przecież ten utwór o homoseksualnym związku księdza był nieporównywalnie łagodniejszy z wizualnego i estetycznego punktu widzenia niż „Klątwa” w reżyserii Olivera Frljicia. W jego przedstawieniu mamy bowiem scenę „fellatio” którą wykonuje aktorka na penisie wystającym z figury Jan Pawła II, orgię seksualną z u działem księży ,wykrzykiwanie przez chór aktorów słowa „Polska” w sposób budzący skojarzenie z odgłosami towarzyszącymi kopulacji czy przemontowywanie krzyża na pistolet maszynowy.
Krzysztof Lubczyński: Czy pana zdaniem pole wolności debaty paradoksalnie się poszerzyło?
Paweł Łysak: Powiedziałbym, że to zależy od aktualnego klimatu politycznego i nigdy niemożna powiedzieć, że jakiś pułap debaty został osiągnięty. Tym bardziej że tematówkontrowersyjnych jest coraz więcej, związanych także z religią, z seksualnością, zmniejszościami seksualnymi, z aborcją. I każdy z nich inaczej gra, w zależności od tego,jaka opcja polityczna jest u władzy. Co do teatru, to na początku transformacji ustrojowej1989 r. był w stanie kryzysu, przyzwyczajony do ukształtowanego za czasów PRL językaezopowego, języka aluzji, dopiero musiał uczyć się mówienia wprost... Cała rozmowa na łamach tyggodnika.