Seniorzy z Kędzierówki żartują, że przed śmiercią każdy musi sobie wyrobić kartę pływacką. Wszystko przez to, że do grobów na ich parafialnym cmentarzu napływa woda.
Cmentarz parafialny w Kędzierówce (Jeziórku) 15 km od podwarszawskiego Piaseczna to miejsce zadbane, położone pod lasem, tuż za wsią.
– Wymarzone na wieczny odpoczynek… gdyby nie ta woda – mówi starsza pani rozglądając się po cmentarzu. Od kilku dni jest bardzo sucho, nie spadła tu nawet kropla deszczu. Wystarczy jednak odchylić jedną z betonowych płyt odsłaniających grobowce przygotowane do pochówku. Niemal każdy wypełniony jest wodą.
Śmiech przez… niemoc
Cmentarz w Kędzierówce leży na podmokłym terenie.
– Taka sytuacja jest tu od lat – opowiada starszy pan w czapce z daszkiem, krzątający się po swoim podwórku. – Przed pogrzebem z grobów wypompowują wodę, ale nietrudno się domyślić, że po złożeniu trumny napływa ona ponownie. Efekt jest taki, że trumny z ciałami spoczywają w wodzie. My tu się śmiejemy, że przed pogrzebem trzeba kartę pływacką sobie wyrobić – żartuje. – Ale to nie jest śmieszne tylko straszne – dodaje po chwili. Wypompowywanie wody, nawet z murowanych grobowców potwierdza właścicielka zakładu pogrzebowego, reklamującego się na bramie wjazdowej do nekropolii… Cały tekst na łamach tygodnika.