W Krakowie trwa spór o dorożki. Kolejny raz pojawiły się argumenty „o tradycji”. Itak można się dowiedzieć, że „to nasza tradycja”, a „tradycję trzeba szanować i pielęgnować”. Zaprawdę, wielce święta jest ta nasza tradycja.
Żadne argumenty nie przejdą, gdy pada magiczne zaklęcie „zgodnie z tradycją” lub „taka tradycja”, czy „w imię tradycji”. A tymczasem konie ciągnąc karoce najpierw dojeżdżają z obrzeży Krakowa czy ze wsi podkrakowskich na rynek, potem cały dzień wożą turystów i wracają na noc do stajni. Jak niewolnicy pracują nielimitowaną liczbę godzin – taka to tradycja. W upale, który znoszą gorzej niż ludzie, odczuwają bowiem znaczniej intensywniej temperaturę, w hałasie. Konie z magicznych dorożek umierają w zaprzęgu, ciągnąc nieświadomych turystów. Wszystko w imię tradycji.
Rozkosz i cierpienie
W tym samym magicznym Krakowie, zgodnie z tradycją, w której mężczyzna decyduje o kobiecie, dwunastoletnia Jadwiga została wydana za Władysława Jagiełłę. Jagiełło miał wówczas około trzydziestu lat. Nikomu nie przeszkadzało, że dziecko zostaje zaślubione z dorosłym mężczyzną. Taka to była tradycja. Ksiądz pobłogosławił i już, można było zmusić dziecko do współżycia. Śluby dwunasto - czy czternastoletnich dzieci były normą jeszcze do XIX stulecia. Tradycja i już.
Uwielbiamy powoływać się na tradycję, nie zdając sobie sprawy, że jest to pojęcie„wytrych”. Samo słowo ma zamknąć usta oponentom, wskazać, że oto mamy do czynienia z czymś ważnym, pięknym, świętym. Tymczasem do tradycji należało nie tylko udzielanie ślubu nieletnim (często bez ich zgody), ale również niewolnictwo, pańszczyzna, nierówności społeczne uświęcone jakąś domniemaną szlachetnością krwi arystokracji. Tak jak polowanie na czarownice, brak praw obywatelskich kobiet i traktowanie ich jako gorszych i podległych mężczyźnie... Cały felieton na łamach tygodnika.