Lecę do Chin. Znowu. Pierwszy raz byłem tam w 2000 r. Od tego czasu Chiny dokonały wielkiego cywilizacyjnego skoku. Stały się globalnym mocarstwem, drugą gospodarką świata.
Ale Polska też nie próżnowała. Weszła do Unii Europejskiej. Wtedy nasz PKB na mieszkańca był na poziomie 60 procent średniej unijnej, dziś przekracza 80 procent. Jeśli polska gospodarka nie wyhamuje, to najpóźniej w 2030 r. przekroczymy poziom 100 procent. Wtedy zaczniemy więcej wpłacać do wspólnego budżetu UE niż dostawać stamtąd pomocy rozwojowej. Za to będziemy mieli realny wpływ na unijną politykę. Ale wtedy nasilą się głosy polskich „patriotów” postulujących opuszczenie Unii Europejskiej.Może gdzieś indziej jakaś manna „patriotom” znów kapnie.
Chinami interesowałem się od dziecka. Ale dopiero mandat poselski je przede mną otworzył. Od 1999 r. zacząłem zajmować się w Sejmie dyplomacją parlamentarną.Pracować w sejmowych grupach bilateralnych. Najpierw w polsko-koreańskiej, potem polsko-chińskiej, polsko-wietnamskiej, polsko-kambodżańskiej, polsko-japońskiej.Wszystkie należą do światowej Unii Międzyparlamentarnej.
Kiedy byłem przewodniczącym parlamentarnej grupy polsko-chińskiej, stała się ona największa w polskim parlamencie. Większa od polsko-amerykańskiej, co nie było trudne, bo amerykańscy parlamentarzyści zajęci są swoimi okręgami wyborczymi. Ale wtedy, na początku XXI wieku, przerośliśmy nawet tradycyjnego lidera, czyli grupę polsko-rosyjską.Dziś trudno uwierzyć, ale 22 lata temu parlamentarna grupa polsko-rosyjska bywała najliczniejsza. Bo polscy parlamentarzyści ze wszystkich partii bardzo chcieli współpracować z rosyjską Dumą. Z własnej woli i ochoty... Cały felieton na łamach tygodnika.