To zależy, kto mówi, kiedy i jaki ma polityczny interes, ale według populistów wszystkich nacji, obcy zawsze i wszędzie są przyczyną wszelkiego zła, a ciemny lud to chętnie kupuje, bo wygodnie i przyjemnie jest znajdować winnych spoza swojego grona.
Najnowsza odsłona ksenofobii i absurdalnego ataku na imigrantów ma miejsce w USA w związku z kampanią wyborczą. Podczas telewizyjnej debaty Harris – Trump republikański kandydat na prezydenta roztaczał katastroficzną wizję Ameryki zalanej i niszczonej przez nielegalnych przybyszów, przed którymi demokraci nie potrafią obronić kraju. Opowiadał brednie, wcześniej rozpowszechniane w mediach społecznościowych przez jego zwolenników, w tym Elona Muska, że w Springfield w Ohio haitańscy imigranci „jedzą psy i koty lokalnych mieszkańców”. Choć moderatorzy debaty natychmiast przekazali dementi od władz miasta wraz z informacją, że są tam głównie legalni przybysze, Trump, niezrażony ujawnieniem jego łgarstw, wezwał do deportacji 11 milionów osób.
(…) W III RP tak było w 2015 r. PiS z akolitami, pod nazwą Zjednoczona Prawica, doszedł do władzy na rozbudzaniu niechęci czy wręcz nienawiści prawdziwego patrioty, Polaka-katolika do obcych, ucieleśnionych w postaci imigrantów, nawet legalnych, i „gorszego sortu”. W kampanii wyborczej wygłaszał na temat imigrantów tak niewiarygodne bzdury, że nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien w nie uwierzyć, a jednak przekonał kilka milionów obywateli. W Makowie Mazowieckim mówił: „Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”... Cały felieton na łamach tygodnika.