Zapewne mało kto z wiernych udających się na niedzielną mszę zdaje sobie sprawę, że zapewne usłyszy zwrot „tajemnica Chrystusa”. Wydaje się on w naukach Kościoła bardzo zwyczajny i nie wywołuje głębszych refleksji, ale to niesłuszne podejście.
Powtarzanie go jest w rzeczywistości wyrafinowanym sposobem zniechęcenia słuchaczy do jakichkolwiek samodzielnych rozważań nad treścią ewangelicznych przekazów. Wynika bowiem z niego, że tajemnice Ewangelii są tajemnicami boskimi, więc ich zrozumienie pozostaje absolutnie poza możliwościami ludzkiego umysłu i niech nikt nie ośmiela się zrozumieć. Sposób jest w zasadzie bardzo skuteczny, bo ogromne rzesze wiernych nigdy w życiu nie pozwolą sobie na jakiekolwiek wątpliwości czy zbędne pytania.Historia zna sporo interesujących osób, które jednak podjęły mozolne próby rozwikłania chrystusowych zagadek. Marcin Luter, David Strauss, Ernest Renan, Frederic Farrar, Maurice Goguel, Rudolf Bultmann, Uta Ranke-Heinemann, to tylko mała garstka tych, którzy poświęcili temu niejednokrotnie całe życie i napisali wielkie dzieła dokumentujące te wysiłki. Mimo uzyskania ciekawych, czasami bardzo oryginalnych efektów, nigdy do końca nie zdołali zerwać, jak to określił M. Goguel, „tajemniczej zasłony otaczającej życie Jezusa”. Wydaje się, że uniemożliwiał to strach, głęboko tkwiący w podświadomości, a od tysiącleci pielęgnowany przez Kościół, przed spojrzeniem na Jezusa z Nazaretu jak na normalnego człowieka, z normalnymi ludzkimi cechami, zaletami, wadami, talentami i problemami. A tylko wówczas „zasłona opadnie” i wszystkie rozproszone i zamazane kawałki mozaiki ułożą się w wyraźny obraz... Cały tekst na łamach tygodnika.