Lewica – przynajmniej w kształcie, w jakim ją znamy – nieuchronnie zmierza ku zejściu ze sceny politycznej.
(…) Dziś projekt firmowany przez trzech tenorów – Roberta Biedronia, Adriana Zandberga i Włodzimierza Czarzastego – cieszy się z grubsza o połowę mniejszym poparciem niż wyrażonym w ostatnim głosowaniu. Nieumiejętność przytrzymania przy sobie połowy wyborców jest tym bardziej zaskakująca, że ma miejsce w czasie wyjątkowo sprzyjających okoliczności dla siły politycznej czerpiącej z kanonu myśli socjaldemokratycznej. Transfery socjalne PiS przekonały Polaków o realności koncepcji państwa opiekuńczego, państwa dobrobytu. Z drugiej strony, stało się jasne, że Jarosław Kaczyński ciągnie nas wszystkich w stronę autokracji, jednocześnie wyprowadzając Rzeczpospolitą z Unii Europejskiej – obie te kwestie są dla progresywnego elektoratu szczególnie istotne. Biedroń wywołał u młodszego pokolenia „modę” na okazywanie społecznej wrażliwości, tolerancji i zielonego postrzegania świata. Przez kraj przetoczyły się wielotysięczne marsze w sprzeciwie wobec zaostrzenia prawa aborcyjnego. W końcu tąpnęły notowania Prawa i Sprawiedliwości, a cały obóz rządzący zabuksował.Poparcie dla Lewicy zamiast szybować do góry, regularnie topniało. Widać, że coś tu szwankuje… Cały tekst na łamach tygodnika.