Sądząc po ostatnich dniach, sprawą poważną, o ile nie najważniejszą dla polskich katolików walczących, są śmieszne buźki wycięte w dyni, chatki strachu i poprzebierane za wampiry dzieciaki biegające po domach w poszukiwaniu cukierków.
Armia duchów, czarodziejów, wróżek, kościotrupów w wieku od pięciu do dziesięciu lat przeraża katolickie sumienia. Na internetowych forach padają mocne jak cios argumenty przeciwko Halloween, z tym najważniejszym, obezwładniającym logiką: „tu jest Polska”.Patryk Jaki wstawił na Facebooku wspaniały post: „Jestem ka†olikiem nie obchodzę halloween”. Swój chłop, nieustępliwy i wie, co to polska tradycja. Jak się jakieś obce gdzieś pojawi, to się mu łeb utnie i spokój.
Cuda nad Wisłą
Można by było czuć się nieco skonfundowanym, dlaczego powadze Kościoła uchybia Halloween, dlaczego księża na ambonach, katecheci w szkołach, zakonnice na lekcjach grzmią jednym głosem: dyniowe święto jest złe! Gdy jednak rozejrzeć się po świecie, można zrozumieć dlaczego w Polsce to święto, tak jak Harry Potter, jest tępione przez osoby katolicko uduchowione.
Tuż za naszą granicą, w Niemczech, egzorcyzmy są nielegalne. W wielu krajach Europy uznawane są za niebezpieczne. Tymczasem Polska stała się swoistym zagłębiem egzorcystycznego szaleństwa. W dodatku niejaki ks. O. został męczennikiem. Jest wszystkim dobrze znany za sprawą wywijania salcesonem przed dziewczyną opętaną duchem weganizmu, ale nawywijał też w innej dziedzinie, i to grubo, bo na ok. 100 mln zł… Cały felieton na łamach tygodnika.