Donald Tusk walnął pięścią w stół. Demokracja nie może być bezbronna.
Podczas spotkania z prawnikami premier zapowiedział, że podejmie bardziej stanowcze działania dla przywrócenia praworządności i zachodnioeuropejskiego standardu demokracji. Zaznaczył przy tym, że jest świadom spoczywającej na nim odpowiedzialności za tę decyzję. Musi ją jednak podjąć, bo inaczej nie uda się usunąć pułapek i barier zastawionych przez populistyczno-narodową ekipę Jarosława Kaczyńskiego.
To ważna deklaracja. Osobiście miałem mocne przekonanie, że naprawę państwa po PiS-ie trzeba przeprowadzać przy pełnym poszanowaniu norm prawnych oraz autonomii instytucji, które Konstytucja obdarzyła niezależnością od władzy wykonawczej. Wiadomo było, że to trudne zadanie, że ancien régime będzie się trzymać pazurami. Liczyłem na miałkość, konformizm i lęk funkcjonariuszy Kaczyńskiego, ale nie udało się ich wystraszyć.Teraz trzeba przejść do „planu B”. Kadencja Andrzeja Dudy kończy się dopiero w sierpniu.Większość w Trybunale Konstytucyjnym prawdziwi sędziowie, o nieposzlakowanej opinii, niekwestionowanej wiedzy prawniczej i z przymiotem niezawisłości mogą zdobyć najwcześniej w połowie 2026 r. (a prezesem aż do końca 2030 r. będzie ktoś wybrany przez obecnego prezydenta). W Sądzie Najwyższym większość stanowią już nominaci tzw. neo-KRS i Dudy; czyli, ludzie Zbigniewa Ziobry. W tych warunkach trwanie przy szlachetnych założeniach wiąże się z ryzykiem, że obóz demokratyczny i proeuropejski może nie zdążyć z odbudową ustroju przed… powrotem do władzy autokratów – gdyby, nie daj Boże, miało się to zdarzyć… Cały artykuł o wściekłym Tusku na łamach tygodnika.