Tydzień minął nam na miłości, jedności, modlitwach i walce o demokrację. Amerykańską.
Kierowani miłością, dumą i jednością Amerykanie od lat próbują zaszczepić miłość do siebie wśród innych narodów podbitych przez nich politycznie, gospodarczo lub militarnie, a teraz postanowili sami w nią uwierzyć, broniąc swojej demokracji, która podobnie jak ich miłość do siebie ma być gwarantem szczęśliwego życia na całej planecie. Dodajmy, że obecnie bronią demokracji sami przed sobą, kierując się odpowiedzialnością za świat, bo uważają, że to ich kraj jest jej ojczyzną, a nie jakaś tam Grecja.
Próbując zrozumieć Amerykę, naoglądałem się ostatnio amerykańskich seriali i wyłapałem cztery najpopularniejsze zwroty. Są to: „kocham cię”, „jestem z ciebie dumny”, „jestem przy tobie” i „wszystko będzie dobrze”. Zacząłem nimi gadać do swojego psa o imieniu Czesław. Ostatniego zwrotu nie używałem, bo znałem go wcześniej od kolegi z Ameryki, który kilka godzin po tym, jak tak do mnie zagadał, już nie żył. Powiesił się przytłoczony miłością bliskich. Używałem więc tylko trzech zwrotów i efekt mnie zaskoczył. Już drugiego dnia pies Czesław podjął próbę ucieczki z domu; i to nie jedną, bo aż trzy!
Dodam, że nie robił tego nigdy w ciągu ponad ośmiu wspólnie spędzonych lat... Cały felieton na łamach tygodnika.