Leszek Miller wspominał rozmowę z młodym wyborcą podczas jednego z wieców w2011 r. Młody gromko zadeklarował, że on i jego młodzi przyjaciele zagłosują na Palikota, bo „Janusz obiecał nam legalizację marihuany”. Kiedy Miller stwierdził, że tego nie uda się w Sejmie przegłosować, młody popatrzył z politowaniem i zadeklarował, że wierzy Palikotowi.
Podczas tamtej kampanii odbyłem z Januszem Palikotem debatę wyborczą. Debatowałem z nim, bo ówcześni liderzy SLD nie chcieli konfrontacji z najsłynniejszym politycznym happenerem. I mieli rację. Byłem bezradny wobec palikociego czarownego politycznego marketingu. Pamiętam jego słowotok pełen recept na wszystkie bolące problemy. Kiedy obiecywał, że uruchomi eksport polskich owoców miękkich, który przyniesie 40 miliardów zysku, udało mi się spytać, skąd taka liczba. „Moi eksperci tak obliczyli”, odparł bez cienia wątpliwości i strzelał kolejnymi miliardami. Już wtedy wiedział, że w Polsce każda obietnica poparta stwierdzeniem „eksperci tak obliczyli” jest trudna do weryfikacji. Bo wtedy i teraz polskie partie polityczne nie mają kompetentnych ośrodków eksperckich.Czar obietnic zadziałał i kandydaci Palikota osiągnęli trzeci wynik wyborczy. Ja do Sejmu nie wszedłem, bo część moich dotychczasowych wyborców wybrała radykalnego Palikota.Dziś mogę zdradzić, że miałem propozycję startu z list Palikota, z okręgu częstochowskiego. Mandat był w zasięgu urny wyborczej. Ale nie chciałem uciekać ze słabnącego SLD. Nie chciałem też przenosić się do Częstochowy, ani udawać tam posła mieszkając w Warszawie. Głupi byłem.
Dzięki listom firmowanym przez Palikota do Sejmu weszli ludzie, niemający szans startując z innych list. Niektórzy z nich zrobili potem solidne kariery politycznej, jak choćby wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, eurodeputowany Robert Biedroń. Inni, jak Wanda Nowicka, pozostali na dłużej w parlamencie, jeszcze inni stali się symbolami liberalizacji obyczajowej polskiego Sejmu, jak Anna Grodzka... Cały felieton na łamach tygodnika.