Jarosław Kaczyński nie jest w stanie wyrzec się swojej natury, nawet jeśli szkodzi to jego fundamentalnym interesom. Niczym skorpion z bajki, musi ukąsić.
Wyglądało na to, że prezes PiS tym razem pójdzie po rozum do głowy, zakończy waśnie wewnątrz obozu rządzącego, po czym będzie rządził długo i – dla niego, nie dla nas, obywateli oraz naszej Rzeczypospolitej – szczęśliwie. Musiałby tylko na dwa lata powściągnąć swoją żądzę zemsty, wyciągnąć rękę do Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina, oddać Porozumieniu trzy stanowiska wiceministerialne, przekształcić Zjednoczoną Prawicę w rzeczywistą koalicję, w której plany i decyzje są uzgadniane, a nie narzucane. Może nawet mógłby trochę podzielić się z dwiema partyjkami pieniędzmi z budżetowej subwencji, twardo trzymanymi w garści. Tak, to niełatwe warunki. Zwłaszcza dla kogoś przekonanego o swojej nieomylności i pomiatającego w duchu współkoalicjantami... Cały tekst na łamach tygodnika.