Najlepiej uzbrojony naród świata jest najmniej bezpieczny.
Kraj formalnie wciąż zwany Stanami Zjednoczonymi ma krótkie (246 lat)historyczne korzonki. U zarania tego, co dziś zwie się USA, byli pielgrzymi, którzy w roku 1620 przybyli z Europy na pokładzie żaglowca Mayflower. Traktuje się ich tutaj z rewerencją, jak ułanów w Polsce, lecz tak naprawdę byli to ekstremiści religijni, których obłąkanych wizji ojczyzny nie chciały tolerować. Przypłynęli więc do Nowego Świata w poszukiwaniu wolności religijnej. Z czasem rozpanoszyli się, urządzając ludobójstwo rdzennym, indiańskim mieszkańcom. Potem, dzięki darmowej pracy porwanych z Afryki niewolników oraz eksploatacji robotników
przez kapitalistów, wybili się na potęgę materialną. U podwalin Ameryki leży kult przemocy, egzekwowanej przy użyciu broni palnej. Karabin i Biblia to rekwizyty niezbędne, by cokolwiek pojąć o Ameryce.Biblia ostatnio się obsuwa z prestiżowej pozycji, lecz broń – wręcz przeciwnie. Jej kult przybrał formę obsesji, nałogu. Podczas gdy rosnąca liczba ofiar kul nasila postulaty ograniczenia dostępności broni, jej wielbiciele zaciekle się temu sprzeciwiają. Człowiek nadużywający alkoholu najpierw przychodzi na kacu do pracy i cierpi, potem zalicza glebę, przepija pensje i traci robotę. W końcu sercelub wątroba odmawiają posłuszeństwa. Pijak widzi degrengoladę, lecz nie jest wstanie podjąć środków zaradczych. To mechanizm nałogu. Z nałogiem karabinowym jest podobnie. Zbiorowe zabójstwa z broni palnej zdarzają się coraz częściej, ostatnio niemal co tydzień, lecz ogarnięci obsesją blokują działania mogące temu zapobiec. Ten nałóg spycha ich coraz niżej. To widać, ale nic nie daje się zrobić... Cały tekst na łamach tygodnika.