Prawo i Sprawiedliwość wciąga Jana Pawła II na swoje polityczne sztandary licząc na wyborcze zwycięstwo. Może się jednak zawieść.
Wyobrażam sobie, jak starszemu panu z Żoliborza zaświeciły się oczy po publikacji książki Ekke Overbeeka „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział” i – w szczególności – emisji przez TVN reportażu „Franciszkańska 3”. Sytuacja przedwyborcza Prawa i Sprawiedliwości nieco się ostatnio poprawiła, nikt zimą nie zamarzł na śmierć z powodu braku węgla, dożycia z inflacją jakoś się przyzwyczailiśmy, wojna w Ukrainie trwa. Notowania w sondażach lekko drgnęły w górę, ale wciąż ekipie z Nowogrodzkiej nie udało się znaleźć wytrychu do wygrania jesiennej elekcji. Próby podzielenia społeczeństwa według linii sprzyjających populistycznej prawicy, czy to wokół osób transpłciowych, czy poprzez odwołanie się do ukrytych pokładów antygermanizmu, czy też atakując „brukselskie elity”,okazały się bezskuteczne. A Jarosław Kaczyński najlepiej czuje się w sytuacjach możliwie ostrego konfliktu.
Jan Paweł II nadaje się do tego celu idealnie. Nie wiem, czy prezes PiS wierzy w jego świętość, w to, że to papież „obalił komunizm”; czy czytywał jego encykliki, dramaty i wiersze. Nie wiem, czy budzi w nim wstręt i moralną niezgodę zjawisko pedofilii w Kościele wraz z szeroko, instytucjonalnie, stosowanymi metodami ochrony sprawców. Właściwie w to wątpię. Ale nie mam złudzeń, iż jest przekonany, że dla dużej części wyborców ich rodak ongiś zasiadający na stolicy Piotrowej nadal pozostaje absolutnym autorytetem.Odprawione w sali sejmowej misterium (uchwała w obronie dobrego imienia, portrety itd.),wezwanie amerykańskiego ambasadora na dywanik do MSZ (bo TVN to kapitał amerykański), tzw. paski na ekranach TVP – wszystko to było nie przejawem amoku, lecz świadectwem cynizmu… Cały tekst na łamach tygodnika.