Po wyborach w kręgach prawicowych panika miesza się z wyparciem, niepewnością i szukaniem winnych. Część przybocznych PiS zdaje się opuszczać „tonący okręt”.
„Historyczne zwycięstwo‼️ Nikt nigdy w Polsce nie osiągnął takiego wyniku i nie wygrał wyborów parlamentarnych trzeci raz z rzędu” – napisał na X (dawniej Twitter) zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów Robert Bąkiewicz. Widocznie nikt nie przyniósł mu„krużganka oświaty” dlatego nie wiedział, co oznacza 35,38 proc. głosów uzyskanych przez PiS. Ci, którzy wiedzieli (np. Ryszard Terlecki), zaczepiani przez sejmowych reporterów nie odpowiadali na pytania albo, jak Marek Suski, zaklinali rzeczywistość sugerując, że będzie tworzyć rząd „z większością, która kocha Polskę”. Dopytywany, skąd jego ugrupowanie weźmie taką większość, twierdzi, że „to już nie moja wina, że nie ma ludzi w Sejmie kochających Polskę”.
Polityczni cierpiętnicy
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska w pierwszym komentarzu po wynikach exitpoll napisała: „Kto pójdzie z Tuskiem, jest po prostu zdrajcą. Ludzie wybrali PiS”. Byłymarszałek Sejmu Marek Jurek zachował się nieco mniej emocjonalnie i stwierdził, że Polsce „zagraża niezwykle destrukcyjna rewolucja Donalda Tuska”. „Tusk poprzez fakt ogłoszenia, że nie wpuści na listy wyborcze nikogo, kto nie jest zwolennikiem dzieciobójstwa prenatalnego do 12 tygodnia życia, de facto przypuścił atak na polską Konstytucję i orzecznictwo konstytucyjne (…)” – przekonywał na antenie telewizji Polonia Christiana... Cały artykuł na łamach tygodnika.