Naczelny Sąd Administracyjny nakazał Wodom Polskim wstrzymanie prac regulacyjnych na Odrze, mogących doprowadzić do całkowitej dewastacji rzeki i nieodwracalnych szkód w środowisku naturalnym. Rząd ma gdzieś trzecią władzę i zapowiedział, że będzie kontynuował szaleńcze działania.
PiS uroiło sobie, że zrobi z polskich rzek autostrady wodne. Oprócz Odry regulowana będzie też Wisła. W Siarzewie koło Ciechocinka ma zostać wybudowana zapora.Powstaną elektrownia wodna oraz zbiornik retencyjny, którego zadaniem będzie„ograniczanie skutków suszy i powodzi, w tym powodzi zimowych”. Koszt budowy wyniesie ponad 5 mld zł.
Zatopiony rozum
Zdaniem specjalistów, planowana inwestycja nie ma żadnego uzasadnienia. W czasie powodzi zbiornik retencyjny nie spełni oczekiwań, bo będzie miał za małą pojemność i zapełni się w ciągu kilku godzin. Jeśli zaś chodzi o powodzie wynikające z zatorów lodowych, to jest dokładnie odwrotnie – zapory na rzekach potęgują ryzyko ich wystąpienia. Wątpliwe również, czy zapora stanie się panaceum na suszę, bo zbiorniki zaporowe zatrzymują wodę w jednym miejscu, przez co zaburzona jest jej dystrybucja na okoliczne obszary, a woda w zbiorniku nagrzewa się szybciej i szybciej też paruje niż woda w rzece płynącej.
Ekolodzy twierdzą, że zapora będzie kolejną barierą dla ryb, doprowadzi do wyginięcia w Wiśle troci wędrownej, łososia i certy oraz do zniszczenia pięciu obszarów programu Natura 2000, a także innych terenów chronionych, a planowana na zaporze elektrownia o niewielkiej mocy nie będzie ani wydajna, ani opłacalna. Ale pisowska władza jest głucha na argumenty... Cały tekst na łamach tygodnika.