Prezydent RP nagle rozkwitł na światowych salonach i zaczął przejawiać jakąś aktywność w wewnętrznej polityce. Ale w żadnym wypadku nie można dać wiary, że oto stał się wiarygodnym partnerem do poważnej gry.
(…) Powszechne jest dworowanie z głowy państwa, iż jedyne, co go interesuje i co mu się dobrze wychodzi, to jazda na nartach. To skojarzenie mocno wyświechtane i nie przywoływałbym go tutaj, gdyby nie było po prostu prawdziwe. Przez sześć lat Duda nawet nie starał się wykonywać obowiązków zapisanych w konstytucji. Nie był zwierzchnikiem sił zbrojnych ani arbitrem w sporach politycznych, nie prowadził polityki zagranicznej; nie tylko nie ochronił niezależności wymiaru sprawiedliwości, ale sam przyczynił się do jej zagrożenia. Zwłaszcza druga kadencja była katastrofą. W czasie pandemii, skutkującej jak dotąd dwustoma tysiącami zgonów naszych rodaków, nie stanął na czele walki z tym zagrożeniem, jak najbardziej realnym. Stan wyjątkowy na polsko-białoruskim pograniczu, zupełnie niepotrzebny, został wprowadzony przy jego pełnej bierności. Wydawało się, że w ogóle nie dostrzegł napięcia na granicy rosyjsko- i białorusko-ukraińskiej.
Z letargu wyrwał go Joe Biden, niespodziewanie zapraszając do rozmowy o tym kryzysie w gronie kilku zaledwie przedstawicieli społeczności międzynarodowej. Jak podejrzewaliśmy, było to wynikiem amerykańskiej (władze RP o to się nie ubiegały) decyzji o rozmieszczeniu na terytorium naszego kraju dodatkowego kontyngentu US Army.
Dudzie najwyraźniej się spodobało. Zaczął jeździć po świecie, spotykać się i rozmawiać.Trochę bez ładu i składu, jak na przykład podczas wyprawy do Pekinu. Wiadomo, to zapalony narciarz i chciał zobaczyć inaugurację oraz początek zimowych igrzysk olimpijskich (tym bardziej że uwielbia celebrę podczas wielkich imprez sportowych, nawet jeśli na sporcie zna się słabo). Ale z drugiej strony, to prezydent Stanów Zjednoczonych, który właśnie wyciągnął go z lamusa, ogłosił polityczny bojkot tego wydarzenia; nasz najwyższy przedstawiciel (tak określa go ustawa zasadnicza) był tam jedynym przywódcą z zachodniego, demokratycznego świata. Asystował przy zacieśnianiu sojuszu chińsko-rosyjskiego, co z pewnością nie było po myśli Bidena... Cały tekst na łamach tygodnika.