Siły zbrojne USA przestały udawać, że nic nie wiedzą o niezidentyfikowanych obiektach na niebie. Obecnie będzie je badać specjalna agencja departamentu obrony.
(…) W ostatnich kilku latach wyszło na jaw ponad 100 pozytywnie zweryfikowanych relacji pilotów wojskowych oraz pracowników wywiadów ostatkach powietrznych „demonstrujących zaawansowaną technologię”. Nieznaną Amerykanom, a czasem sprzeczną ze znanymi nam prawami fizyki. Nie wyklucza się ewentualności, że inne państwa – główni podejrzani to Rosja i Chiny –wypracowały technologie lotnicze, o których specjalistom z USA nic jeszcze niewiadomo. Ta teza służy raczej uwiarygodnieniu obserwacji i analiz. Automatyczne kwalifikowanie nieznanych obiektów jako pozaziemskich kosmolotów mogłoby wywołać szyderstwa. Do niedawna poważni naukowcy woleli się o UFO nie wypowiadać, pozostawiając temat autorom książek i filmów science fiction. Mało kto jednak wierzy, by Rosjanie lub Chińczycy mogli posiadać technologie pozwalające na rozwijanie niebotycznych prędkości, pokonywanie przestrzeni powietrznej i wodnej – bez żadnego widocznego źródła napędu. O tym właśnie mówią, niezależnie od siebie, piloci myśliwców i operatorzy radarów.Nie wszyscy w Pentagonie przyklasnęli nowej inicjatywie. Sekretarz Air Force Frank Kendall uważa, że niezidentyfikowane obiekty (których wykrywania nie neguje) „nie są. bezpośrednim zagrożeniem dla USA ani ludzkości. Mam dużo takich bezpośrednich zagrożeń, którymi muszę się zajmować. Lecz jeśli będziemy poproszeni, by tym także się zająć, uczynimy to”… Cały tekst na łamach tygodnika.