Choć przeciwników karania fizycznego dzieci w naszym kraju jest coraz więcej, okazuje się, że bijemy je częściej niż pięć lat temu.
(…) W Polsce zwolennicy stosowania kar fizycznych zwykle są związani ze środowiskami konserwatywnymi. Jezuita o. Grzegorz Kramer po swoim kazaniu, w którym obnażył absurd, jakim jest usprawiedliwianie bicia fragmentami Biblii, został oskarżony przez swoich fanów o szerzenie „skrajnie naiwnego lewackiego permisywizmu”.
W 2008 r. Polską wstrząsnęło samobójstwo 13-letniego Bartka ze wsi Hłudnona Podkarpaciu. Chłopiec zostawił list pożegnalny, z którego jednoznacznie wynikało, że odebrał sobie życie z powodu nękania przez proboszcza Stanisława K. Ksiądz znęcał się nad nim także fizycznie.
Przykłady bicia dzieci przez księży można mnożyć. Duchowni nie tylko biją, ale usprawiedliwiają przemoc. W parafii św. Jerzego w Czerwionce-Leszczynach ksiądz porównał dzieci do owiec, a rodziców do psów. Wyjaśnił dzieciom, co robi pies z niegrzecznymi owcami. „A jak tego szczekania owieczka nie posłucha, to co się stanie? Co ten pies robi, jak szczekanie nie pomaga? Mama i tata was nie gryzą, ale mogą dać klapsa. To jak ten piesek, jakby nie ugryzł, to owieczka wpadnie w kłopoty. I tutaj mama i tata mają prawo dać klapsa, żeby człowiek otrzeźwiał” – mówił ksiądz i zachęcał dzieci, by po klapsie od rodziców spowiadały się, bo to znaczy, że były niegrzeczne... Cały tekst na łamach tygodnika.