Nazwisko dziennikarki Mariny Owsiannikowej zna teraz cały świat. Marina wysadziła od środka rosyjską telewizję, nawet nie stawiając sobie tak wielkiego celu.Wizerunek państwowej TV rozsypał się w sześć sekund.
Sześć sekund. I całe życie
Sześć sekund, które wstrząsnęły światem. Dokładnie tyle dziennikarka redakcji zagranicznej Owsiannikowa była na antenie Kanału Pierwszego (najważniejszego kanału telewizji federalnej) w czasie wieczornych wiadomości. Owsiannikowa rozpostarła plakat za plecami prowadzącej program „Wriemia” Jekateriny Andrejewy. Na kartce papieru było ręcznie napisane hasło: „No war. Zakończcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Tutaj was okłamują. Russians against war”.
Prezenterka spokojnie kontynuowała trajkotanie swojego tekstu, a Marina zdołała dwukrotnie wykrzyczeć zakazany w Rosji slogan: „Nie dla wojny!”. Cała Rosja usłyszała te słowa. Usłyszał je również świat.
Owsiannikowa zaryzykowała wszystkim, co miała i ma. Udana kariera. Solidne stanowisko z pensją 3 tysiące dolarów (plus premie), wygodne życie (luksusowy apartament w Moskwie, podmiejski dom w prestiżowej okolicy, dwa zagraniczne samochody), szczęśliwe macierzyństwo, przyszłość swoją i być może przyszłość swoich dzieci... „Zepsuła” to wszystko w sześć sekund. Powiedziała to, o czym myślą miliony Rosjan. Myślą, ale nie mają odwagi powiedzieć tego nawet szeptem. Jej czyn podnosi na duchu i inspiruje, ale również uzmysławia bezsilność innych i obniża ich samoocenę. Desperacki czyn Owsiannikowej to zryw serca, krzyk duszy… Do tego, co zrobiła pasuje cytat z M.Gorkiego: „Wyśpiewujemy chwałę szaleństwu odważnych! Szaleństwo odważnych to mądrość życia!”... Cały tekst na łamach tygodnika.