„Bóg zadławił się własnym miłosierdziem” – cytuje Nietzschego Joanna Hańderek, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nie ma jednak dla nas dobrych wiadomości. –Religia i Bóg siedzą w nas jeszcze bardzo głęboko, a Kościół jest mistrzem socjotechnik, na które wciąż łatwo się łapiemy – mówi „FpM” wykładowczyni filozofii kultury i filozofii współczesnej. Katarzyna Wilk-Wojtczak: Czy ten czas już nadszedł? Czy teraz jesteśmy świadkami„śmierci Boga”?
Prof. Joanna Hańderek: Polska w tym wypadku jest tu w schizofrenicznej sytuacji. Z jednej strony religijny sposób życia jest w odwrocie, a z drugiej śmierć Boga jest wciąż niemożliwa. Młodzi ludzie składają apostazje, wypisują się z lekcji religii, biorą udział w czarnych protestach, ale Kościół jest nad obecny w życiu politycznym. Polacy wciąż mają metafizyczne ciągoty. Wciąż żyje w nas katolicyzm kulturowy, i choć często jesteśmy niewierzący, chrzcimy dzieci i posyłamy je na religię. Wciąż używamy pojęć religijnych, nasz język i kulturowe wzorce są nimi przepełnione. Widać to na każdym kroku, choćby w kwestii aborcji. Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, uzasadniając swój wyrok mówiła wprost o wartościach religijnych. Odwołała się do godności człowieka mówiąc o zygocie. Opinia publiczna, media, nikt nie zwrócił uwagi na ten metafizyczny sposób wypowiedzi. Wciąż jesteśmy bardzo przyzwyczajeni do myślenia religijnego. Nawet w konstytucji odwołujemy się do wartości religijnych. Prawa kobiet, prawa reprodukcyjne, ekologia, prawa zwierząt, zmiany klimatyczne nadal pozostają w cieniu Kościoła. Państwo broni uczuć religijnych. Nie ma jednak ochrony uczuć ateistycznych. Zdejmowanie krzyża z miejsca publicznego wciąż grozi sankcjami karnymi. Musi minąć jeszcze dużo czasu zanim się zlaicyzujemy… Cały tekst na łamach tygodnika.